Życie płata nam czasami figle i różne niespodzianki, czasami są one przyjemnie, czasami przykre. Niespodziankę, która mnie spotkała nie potrafię określić, bo jest jeszcze zbyt świeża.
Na poniedziałek, w poprzednim tygodniu dyrektor zwołał naradę, obecność obowiązkowa dla kierowników działów i pracowników samodzielnych. Zastanawiająca była godzina - szesnasta. Przecież do szesnastej pracujemy, więc co to znaczy. Dzwonię do sekretariatu, czy nie ma pomyłki, ale sekretarka Ewa, mówi, że wszystko jest w porządku i że przyjeżdża ktoś z Ministerstwa.
Nic z tego nie rozumiałam, bo jak do tej pory Dyrektor zachowywał się normalnie i nigdy tego typu numerów nie robił. O określonej godzinie zebraliśmy się w naszej salce konferencyjnej, ja jak zwykle usiadłam dosyć daleko od tzw. czoła, gdzie zasiadał na naradach dyrektor, patrzę na stół i oczom nie wierzę.
Cały stół zastawiony, pełne przyjęcie, ale oprócz różnego rodzaju przekąsek na stole stała taca z napełnionymi kieliszkami do szampana, to rozumiem, czasami nam się zdarza opijać jakiś kontrakt, ale również kieliszki do wina i wódki. A to już nowość, ponieważ do tej pory tego typu spotkania odbywały się poza budynkiem firmy. W narożniku sali dwie piękne wiązanki kwiatów.
Praktycznie punktualnie do sali wszedł dyrektor, jego zastępca oraz dwóch przedstawicieli Ministerstwa, których z racji kontaktów służbowych dobrze znałam. Wojtka, czyli zastępcy nie widziałam od Nowego Roku, dyrektor powiedział mi, że jest na dłuższym zwolnieniu lekarskim i mam z nim załatwiać bieżące sprawy. Było to dla mnie trochę dziwne, bo nawet kiedy chorował, to potrafił wpaść lub zadzwonić, aby wyjaśniać bieżące sprawy.
Weszli, przywitali się, po czym dyrektor poprosił szefa działu technicznego o rozdanie kieliszków pracownikom. Gdy już wszyscy mieli kieliszki w ręku, dyrektor poinformował nas, że Pan Wojtek XXX przestał pracować w naszej firmie z końcem roku i to spotkanie jest jego pożegnalnym spotkaniem z nami. Część osób wiedziała, że żona Wojtka podjęła jesienią pracę w Brukseli, ale nie przypuszczaliśmy, że on też tak szybko coś sobie załatwi. Okazało się, że załatwił, a w związku z tym rozstaje się z naszą firmą.
Więc poszły kwiaty, podziękowania za dotychczasową pracę i życzenia pomyślności na nowej drodze życia. Okazało się również, że są przygotowane prezenty. Przedstawiciele Ministerstwa przywieźli w pięknym pudle replikę polskiej szabli Batorówki. W pokrywę pudła, od środka wklejona była srebrna tabliczka z dedykacją i podziękowaniami od resortu.
Natomiast nasz dyrektor miał przygotowany ryngraf herbowy - Drzewica, przedstawiający tarczę, na której w błękitnym polu umieszczony był złoty księżyc z dwiema srebrnymi gwiazdami, jedna u podstawy, druga u czoła tarczy. Ponoć nasz zastępca pochodził ze szlacheckiego rodu Drzewica, po którym pozostało miasto Drzewica w powiecie opoczyńskim produkujące sztućce stołowe "Hefra". Dodatkowo dyrektor przygotował dyplom na papierze czerpanym w formie rulonu z pieczęcią herbową, czyli logo naszej firmy, na którym mięliśmy się również podpisać.
Nastąpiła mniej oficjalna część spotkania, życzenia oraz składanie podpisów. Ja składając życzenia Wojtkowi podziękowałam mu za wspaniałą współpracę, mówiąc mu jednocześnie, że mnie osierocił. Stwierdziłam, że dorosłe dzieci trudno przyzwyczajają się do nowych tatusiów, a ja nie wiem kogo teraz dostanę. On się tylko uśmiechał i powiedział - dasz sobie radę.
W tym czasie rozpoczęła się konsumpcja, no i małe drinkowanie. Gdy już wszyscy złożyli podpisy dyrektor dał znać, że ponownie chce zabrać głos. jeszcze raz dziękując Wojtkowi za współpracę, stwierdził, że taka firma nie może funkcjonować bez szefa ekonomicznego, że on już wytypował następcę i prosi o zabranie głosu przedstawiciela resortu.
Znany mi kolega wstał, otworzył trzymaną w rękach teczkę, po czym odczytał krótką formułę, że na wniosek dyrektora takiego to, a takiego minister taki to, a taki powołuje na stanowisko zastępcy dyrektora d/s ekonomicznych Panią Barbarę ZZZ.
Ja, siedząc w drugim końcu stołu akurat w tym momencie rozmawiałam z koleżanką, nie słuchając jego wypowiedzi, bo myślałam, że przywieźli już kogoś w teczce. Nagle szturchają mnie, patrzę na dyrektora, a ten kiwa, że mam podejść. Podchodzę, a mój kolega gratuluje mi stanowiska, wręczając ten akt powołania, wyjaśniło się, dla kogo druga wiązanka kwiatów. Jak mi później powiedziano, tak cielęcych oczu jeszcze nikt u mnie nie widział. Stanęłam jak wryta, patrząc na niego, na dyrektora, a ten ze stoickim swoim uśmiechem mówi do mnie - moje gratulacje Pani Dyrektor. Ja patrzę na niego i nie wierząc, odpowiadam - pan chyba żartuje. Wyjaśnił, że nie żartuje, że przez tyle lat pracy udowodniłam swoje kwalifikacje, a w związku z tym on nie widzi w tym awansie żadnego problemu. To wszystko stało się tak szybko, że nie miałam czasu nawet pomyśleć nad tym, co się dzieje.
Po chwili wzięłam w rękę ten akt powołania, patrzę, no nie ma wątpliwości, dotyczy mnie. Podziękowałam kolegom z resortu, dyrektorowi, objęłam ramionami Wojtka, mówiąc mu, że jest wiśnia, bo nic nie powiedział. Poprosiłam koleżeństwo o dalszą tak dobra współpracę, posadzili mnie już między dyrektorami i kontynuowaliśmy spotkanie, wznosząc różne okazjonalne toasty.
W trakcie, gdy inni biesiadowali, dyrektor poinformował mnie, że w czwartek, kolega z resortu, on, Wojtek i ja lecimy do Hamburga, do naszego przedstawicielstwa, tam mnie oficjalnie przedstawi, po czym on i kolega z resortu polecą dalej do Londynu, Wojtek do Brukseli, a ja mogę zostać do końca tygodnia.
Tak też było, w czwartek przylecieliśmy do Hamburga, tam już wiedzieli, że przylatujemy, więc naszykowany był odpowiedni poczęstunek. Podczas konsumpcji dyrektor poinformował pracowników o moim awansie, chyba się szczerze ucieszyli, gdyż dyrektor zapowiedział, że ta placówka dalej pozostaje w moim bezpośrednim nadzorze, po czym podziękował i razem z przedstawicielem resortu pojechali na lotnisko i dalej. Ja zostałam z Wojtkiem, jeszcze trochę posiedzieliśmy, wykorzystując moment, kiedy nikogo nie było zaproponowałam, abyśmy poszli do hotelu, gdzie już miałam zarezerwowany pokój.
Pracownicy nie protestowali, kiedy zaproponowaliśmy, że się pożegnamy i wyszliśmy. Pojechaliśmy do hotelu, w którym zawsze nocuję, weszliśmy do pokoju, Wojtek usiadł przy stole, ja wyciągnęłam z lodówki napoje, aby można zrobić drinka, on to zobaczył, przejął rolę nalewającego, po czym stukając się szklaneczkami wzniosłam toast - za nasze miłe rozstanie. Łyknęliśmy po łyku i już bez żadnego komentarza spotkały się nasze usta we wspaniałym namiętnym pocałunku.
Wojtek spojrzał na mnie i zapytał, dlaczego tak późno. Odpowiedź moja była prosta. Dlatego, że mam pewną zasadę, której nauczyła mnie Babcia. On zrobił wielkie oczy, więc mu wytłumaczyłam.
Kiedy byłam młodą dziewczyną i podjęłam pierwsza pracę, któregoś dnia wróciłam z niej bardzo zadowolona, bo coś mi się tam udało i chwaląc się tym Babci, powiedziałam, że pomógł mi w tym pewien bardzo sympatyczny kolega. Babcia była już kobietą wiekową, urodzoną jeszcze za czasów zaboru rosyjskiego, mówiła łamanym językiem polsko-rosyjskim, bo chodziła do szkoły, kiedy był zabór i musiała się jego uczyć. Posadziła mnie na krześle i powiedziała "Smatrij Maleńka, gdzie rabotajesz, tom nie jebajesz". Chyba nie muszę tłumaczyć na polski. Popatrzyłam zdziwiona na babcię, która wytłumaczyła mi ponownie, że w pracy nie wolno mieć kochanków, bo to się źle kończy.
Babcia była prostą kobietą, ale bardzo często miała wyjątkowo rzeczowe i życiowe powiedzenia. To jej powiedzenie dobrze zapamiętałam i dobrze na tym do tej pory wychodziłam. Przez tych kilkanaście lat pracy nigdy nie doszło między mną a kimkolwiek, z kim pracowałam do zbliżenia fizycznego. Od czasu, kiedy formalnie byłam już osobą rozwiedzioną nie jeden podchodził i dostawał po łapach.
Kończąc ten wywód spojrzałam na Wojtka, stwierdzając, z Tobą też tak było. Wojtek był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, trochę ode mnie młodszym, inteligentnym i bardzo dobrze wykształconym, nie raz miałam na niego chęć, ale się wstrzymywałam, odbijając sobie gdzie indziej. Przyznałam się do tego dopiero teraz. Popatrzył na mnie, przyznając rację, że wielokrotnie próbował mnie podejść i nic z tego nie wychodziło. Ale dzisiaj, kiedy nie jesteś już pracownikiem firmy i kiedy już nie jesteś moim dyrektorem cała należę do Ciebie.
No i zaczęło się. Podczas dalszych namiętnych pocałunków spadła z nas cała odzież
i wylądowaliśmy w łóżku. Nie było mowy o żadnych pieszczotach wstępnych, oboje byliśmy mocno podnieceni, więc nie miał kłopotów, aby we mnie wejść. Uniosłam wysoko nogi, rozsuwając je na boki, a on już siedział we mnie. Czułam go doskonale, każdy jego ruch, każde jego pchnięcie, to następny poziom podniecenia. Wyczułam, że dochodzi, spojrzał na mnie, ja prawie krzyknęłam - tak i po chwili czułam, jak wbiwszy się we mnie wyjątkowo mocno puścił z siebie wszystkie soki namiętności. Odpłynęłam w pełnym orgazmie.
Przez moment leżał na mnie mocno oddychając, ale po chwili się zsunął, poszedł do łazienki się umyć. Za parę minut zrobiłam to samo ja, po czym położyliśmy się w łóżku i popijając drinka, zaczęliśmy rozmawiać o wszystkich naszych sprawach, które przeżyliśmy przez te ponad dziesięć lat wspólnej pracy.
Ale rozmawiając, po pewnym czasie jego dłoń wylądowała na moich Piersiach, a tam Brodawki czując miły dotyk, zaraz stanęły na baczność. Zdziwił się trochę ich wielkością, po czym widocznie chciał ich posmakować, bo wziął je w usta, to mocno ssąc, to lekko przygryzając ząbkami. Leżąc na mnie ze swoja głową na Piersi spuścił rękę na dół. Ja lekko rozsunęłam nogi i po chwili poczułam, jak jego palec zaczyna buszować w mojej Cipce. Ale widocznie było mu tego mało, bo usta jego uwolniły moje Brodawki i też zaczęły zsuwać się na dół, aż lekko przesuwając się, znalazły się w mojej Cipce. Od razu dał znać jego język, który mocno lizał Łechtaczkę, za moment zsuwał się niżej, buszując w samym gniazdku.
Na efekty takich pieszczot nie trzeba było długo czekać. Cipka puściła swoje soki namiętności, robiąc się coraz bardziej dostępna, a ja coraz bardziej podniecona. Wojtek ten moment doskonale wyczuł, uniósł się i podciągając do góry ulokował swoją pałkę ponownie w mojej Cipce. Ja będąc już mocno podniecona, przywitałam go przyjaznym pomrukiwaniem, a gdy zaczął systematycznie się we mnie wbijać, coraz głośniejszym pojękiwaniem, które w końcowej fazie przeszło w namiętny krzyk uniesienia i ekstazy.
Znowu chwilę odpoczęliśmy, trzeba było się umyć i tym razem już mocno wyczerpani położyliśmy się spać. Nie da się ukryć, dla każdej kobiety bardzo dużym komfortem psychicznym jest możliwość zaśnięcia u boku kochanka.
Rano pobudka, toaleta i zamówione do pokoju podwójne śniadanie. Ja, można powiedzieć, przekąsiłam, ale Wojtek był tak głodny, zjadł wszystko z apetytem. Po takim obżarstwie położyliśmy się na chwilę odpoczynku, ale tym razem ja chciałam być górą, więc niby to zsuwając się z łóżka, zsunęłam się na wysokość bioder Wojtka, wsunęłam rękę w szorty i zaczęłam szukać tej pałeczki szczęścia. On zrozumiał mój gest, uniósł biodra i mogłam zsunąć szorty, co dało mi możliwość przesunięcia się, ułożenia na jego biodrach i wzięcia w usta tego instrumentu.
Nie był on jeszcze w tym momencie dobrze nastrojony, więc liżąc ten stroik i wsuwając w usta jego całego doprowadziłam, że po pewnym czasie już był właściwie nastrojony.
Wówczas podniosłam się, usiadłam na jego biodrach, lekko unosząc swoje i pomagając trochę sobie rączką, wprowadziłam go w moją dziurkę. Był już na tyle sztywny, że czułam go bardzo mocno, a ponieważ to ja chciałam go mieć, byłam już mocno podniecona. Unosząc się i opadając jeszcze bardziej wbijałam go w siebie, jeszcze bardziej narastało we mnie podniecenie wyrażane wyraźnym pojękiwaniem.
Czując, że jestem już mocno podniecona, Wojtek dał mi znać, abym wyprostowała nogi, uniósł się, chwytając jednocześnie mnie za biodra. No i zaczął się odjazd, Biodra w górę, ręce dopychały do siebie, a ja czułam go niesamowicie dobrze w sobie. Aż przyszedł moment spełnienia, ja jęczałam podczas skurczu Cipki wywołanej orgazmem, kiedy on trysnął swoim sokiem namiętności.
Dobrą chwile nie mogliśmy dojść do siebie, tak siedząc na sobie, ale nie było wyjścia, musieliśmy się ruszyć, bo trzeba było się spakować i jechać na lotnisko. Tym razem nie miałam ochoty na żadne inne spotkania. Za dużo tych przeżyć. Ponieważ samoloty mieliśmy w zbliżonych godzinach, wspólnie wyszliśmy z hotelu, ale przed wyjściem, przyznaliśmy się sobie, że było nam bardzo dobrze i w odpowiednim momencie będziemy chcieli się ponownie spotkać.
Wróciłam do domu, przez niedzielę zastanawiałam się, jak ja następnego dnia pójdę do pracy, ale okazało się, że potraktowałam to normalnie, tylko szkoda mi było opuszczać mojego dotychczasowego pokoiku. W przeprowadzce pomogła mi sekretarka Ewa, no i tym sposobem rozpoczęłam swoją pracę jako Pani Dyrektor. jaka ona będzie - nie wiem, natomiast nie sądzę, abym zrezygnowała ze swoich upodobań do seksu. Tyle tylko, że będę musiała jeszcze bardziej się pilnować.
W piątek następnego tygodnia po moim spotkaniu z "Litwinem" zadzwoniła Basia informując, że mamy zaproszenie na niedzielę rano "Na basen", a po basenie przyjechałybyśmy do Zajazdu, ona zaprasza na obiad. W zaproszeniu "Na basen" - wyjaśnienie w opowiadaniu "Dubeltowa rekreacja" - nie widzę większych przeszkód, byłoby to nasze szóste spotkanie "Na basenie" Ale co do obiadu, to już kilka razy mnie częstowała różnymi przekąskami podczas moich wędrówek rowerowych, że postanowiłam tym razem ja ją zaproponować na obiad u mnie. Nawet się zgodziła, więc uzgodniłyśmy, że tym razem to ja jadę samochodem na basen, a po basenie jedziemy prosto do mnie.
O umówionej godzinie przyjechałam po nią i pojechałyśmy się "kąpać". Była też kąpiel, ale byli również Włodek i Marek, były też również nasze pieszczoty, będące praktycznie powieleniem wcześniejszych już spotkań. Pewnego rodzaju novum pojawiła się już na koniec naszego pobytu na basenie. Kończąc pobyt na nim szłyśmy do szatni, gdzie miałyśmy swoje ubrania. Wówczas Basia stwierdziła, że ponieważ jedziemy do mnie, to ona chce się opłukać z basenowej wody.
Wyjaśniłam, że u mnie też jest prysznic i może się umyć, ale stwierdziła, że skoro już jesteśmy mokre, to możemy się umyć. Więc wzięłam swój płyn i poszłyśmy. Najpierw się namoczyłyśmy, następnie każda z nas roztarła po sobie płyn, po czym opłukałyśmy się. Kiedy przyszło do wycierania Basia w pewnym momencie podała mi ręcznik, mówiąc wytrzyj mi plecy. Wytarłam jej plecy, a ona odwraca się do mnie, mówiąc - przód też. Przetarłam ręcznikiem jej przód, ale nie wiem dlaczego, w pewnym momencie ręcznik został mi w lewej ręce a prawą ręką dotknęłam jej Piersi.
Basia jest wyższa ode mnie prawie o głowę i mocniej zbudowana, podobnie jak ja, po mimo, że rodziła dziecko, ma bardzo kształtny Brzuszek oraz bardzo ładnie ukształtowane Piersi. Może ten ich wygląd mnie tak zafascynował, że przesuwałam swoją rękę raz po jednej, raz po drugiej Piersi. Sprawiło jej to najprawdopodobniej przyjemność, bo po chwili jej Brodawki wyraźnie się uwypukliły. Moje zresztą też, co nie uszło jej uwadze, za moment jej ręka również gładziła moje Piersi. Jakby zreflektowałam się, cofnęłam rękę, przepraszając ją, mówiąc jednocześnie, że nigdy jeszcze tak kobiecych Piersi nie dotykałam. Ona stwierdziła, że też nie, ale było to miłe. I na tym się nasza rozmowa w tym momencie skończyła.
Ubrałyśmy się, przejechałyśmy do mnie, ja szybko zaczęłam wyjmować z piekarnika wcześniej przygotowane potrawy, ona przez ten czas oglądała mój dom. Po paru minutach na stole stało już jedzenie, zaczęłyśmy konsumpcję, zaproponowałam po kieliszku "Dębowej" Za nim zjadłyśmy obiad, tych kieliszków było chyba ze cztery. Następnie przesiadłyśmy się na kanapę w salonie i siedząc przed kominkiem, dojadałyśmy deser w postaci mojego sernika i popijałyśmy przygotowanego przeze mnie drinka.
W pewnym momencie rozmowy wrócił temat naszego "Basenu" oraz wrażeń ze spotkania z Włodkiem i Markiem. Kontekst tej rozmowy był taki, że te spotkania przestały być już atrakcyjne i może warto by było pomyśleć o czymś innym. Zgadzając się z jej sugestią jakby odruchowo napomknęłam również, że jeszcze raz przepraszam ją za incydent podczas naszego wycierania. Być może pod wpływem ilości wypitego alkoholu, piłyśmy już drugiego drinka, a być może pod wpływem takiej potrzeby, Basia spojrzała na mnie i stwierdziła, że było to bardzo miłe i nie widzi żadnych przeszkód, aby to powtórzyć. Wypowiadając te słowa, odchyliła się od oparcia kanapy, po czym jednym ruchem zdjęła z siebie bluzkę a za moment stanik. Oczom moim ukazały się, te jej kształtne piersi, które widziałam kilka godzin wcześniej.
Nie chcąc być jej dłużna, również zdjęłam sweterek, rozpięłam stanik i obie patrzyłyśmy na siebie. Basia pierwsza wyciągnęła rękę i zaczęła dotykać moich Piersi. Zrobiło mi się przyjemnie, co potwierdziły moje Brodawki, robiąc się bardzo nabrzmiałe. Ja również wyciągnęłam rękę i zaczęłam dotykać jej Piersi. Efekt był ten sam, poczułam pod palcami mocno nabrzmiałą Brodawkę. Basia to trzymała moja Brodawkę w palcach, to pocierała o nią całą powierzchnia dłoni.
Ja zaczęłam robić to samo i patrząc sobie w oczy widziałyśmy, że sprawia nam to przyjemność. Objęłyśmy się ramionami i coraz intensywniej pieściłyśmy swoje Piersi, raz jedną, raz drugą.
Te pieszczoty spowodowały, że Cipka z robiła się już mokra, ale jeszcze w tym momencie nie myślałam o czymś innym.
Ale za to pomyślała za mnie Basia. Wyprostowała się, wysuwając lewą rękę z nad mojego ramienia, zaczęła nią pieścić Pierś, a prawą rękę spuściła w dół, wsuwając mi ją między nogi. Ja jakby odruchowo zrobiłam to samo i po chwili moja ręka znalazła się poniżej jej Wzgórka Łonowego. Spojrzałyśmy obie na siebie, po czym tym razem ja zaproponowałam, abyśmy poszły do sypialni. Stanęłyśmy przy łóżku i nie wiem dlaczego, ale spiesząc się zdejmowałyśmy z siebie pozostałe części ubrania. Stojąc już nagie naprzeciwko siebie, moja prawa ręka wylądowała na jej lewej Piersi, a lewa w rowku, szukając Łechtaczki. Basia wykonała ten sam ruch, rozsuwając nogi, abym mogła łatwiej do niej się dostać.
Tym sposobem już po chwili obie pieściłyśmy swoje Łechtaczki, zaczęło sprawiać nam to przyjemność, bo obie zaczęłyśmy wykonywać ruchy zbliżające i oddalające nas. Kiedy poczułam, że Cipka jest już mocno podniecona zaproponowałam, abyśmy położyły się na łóżku. Leżąc na boku spowodowało to wyłączenie jednej ręki, ale za to druga miała zdecydowanie większą swobodę. Korzystając z tej swobody mocno pieściłam jej Łechtaczkę, sięgając czasami do Gniazdka, a kiedy poczułam, że jest już tak samo mokra, wsunęłam jej palec do środka.
Ona zrobiła to samo, wsuwając i wysuwając swój palec doprowadziła mnie do bardzo dużego stanu podniecenia, potwierdzonego przyspieszonym oddechem i głośnym pojękiwaniem. Basia osiągnęła ten sam stan i w pewnym momencie, mocno wsuwając sobie palce do środka Cipek osiągnęłyśmy ten właściwy stan uniesienia. Kiedy już trochę wyrównał mi się oddech wstałam i przyniosłam z salonu niedopite jeszcze drinki. Obie wypiłyśmy je zachłannie, po czym położyłyśmy się obok, przez moment pytając się wzrokiem, czy było nam dobrze.
Ale nasz wyraz twarzy mówił sam za siebie. Minęła jeszcze chwila takiego milczenia, po której Basia zapytała mnie, czy dla zaspakajania się stosuję jakiś wibrator. Basia nie wiedziała o mnie nic więcej, oprócz mojego spotkania ze studentami, spotkań basenowych i ostatniego spotkania z Litwinem. Spojrzałam na nią, ale ona szybko wyjaśniła mi, że pyta dlatego, ponieważ ona nie ma nic takiego, a jak najdzie ją chęć, to podkrada z kuchni odpowiedniej wielkości marchew. Popatrzyłam na nią, mówiąc poczekaj, najpierw poszłam do kuchni i przyniosłam po nowym drinku, podałam jej szklaneczkę i stukając się z nią wypiłam dużego łyka, po czym poszłam do łazienki, przyniosłam swój kuferek i wysypałam jego zawartość.
Basia patrzyła na wysypaną zawartość z niedowierzaniem, po czym brała po kolei wszystkie zabawki, dokładnie je oglądając. Pewnie wypita ilość alkoholu, bo obie już nieźle wypiłyśmy, spowodowała, że rozkładając przed nią ręce zapytałam - to którym Cię wypieścić ?. Ona spojrzała, stwierdzając - zdecyduj sama. Więc zdecydowałam. Wzięłam dla niej przywieziony z Hanoweru wibrator "Różowa Główka" Jest to metalowy wibrator o długości ok. 20 cm i grubości ok. 4 cm wykonujący ruchy wibracyjne i rotacyjne.
Dla siebie wybrałam "Kukurydzę". Jest to silikonowy wibrator w powierzchni kolby kukurydzianej o długości ok. 17 cm i grubości ok. 4,5 cm. Popatrzyłyśmy po sobie, ja podałam jej szklaneczkę z drinkiem i stukając się zaproponowałam - za nasze pieszczoty. Wypiłyśmy po łyku, ułożyłyśmy się na boku, tak, abyśmy mogły wsunąć sobie zabawki i na skinienie głowy zaczęłyśmy wsuwać. Poczułam mocno tę "Kukurydzę", a jak już prawie mi ją wepchnęła, włączyła wibrację i zaczęła mocno dociskać, zaczęłam pojękiwać.
Ja tak samo wypchnęłam jej mocno tę "Różową Główkę" ile się dało i mocno dociskając, walczyłam wibrację. Basia aż krzyknęła, ale za moment zaczęła pojękiwać. Tak leżąc obok siebie dopychałyśmy jedna drugiej jej zabawkę, z czasem zaczęła narastać w nas podniecenie, aż obie doszłyśmy do tego maksymalnego uniesienia. Kwitując je mocnym krzykiem, puściłyśmy te zabawki, kładąc się obok siebie na wznak.
Minęła dłuższa chwila, za nim doszłyśmy do siebie, sięgnęłam na szafkę po nasze szklaneczki, Basia wzięła swoją i stukając się stwierdziła - było dobrze. Wypiłyśmy znowu po dobrym łyku i leżąc na wznak obok siebie przez dłuższą chwilę nic do siebie nie mówiłyśmy.
Trudno mi powiedzieć, jak długo ta cisza trwała, po której Basia ponownie odwróciła się do mnie, pytając, czy może ze mną porozmawiać. Wzruszyłam ramionami wyrażając zdziwienie, więc ona już nie czekając dłużej zapytała, czy byłam pieszczona w Pupę. Za nim zdążyłam odpowiedzieć wyjaśniła mi, że kiedyś oglądała film porno, gdzie kobieta była pieszczona w Pupę. Widziała też, jak wkładali jej w Pupę banana.
Wyjaśniłam, że nie raz byłam pieszczona w Pupę i że to też daje zupełnie niezłe wrażenia, a co do drugiej części jej pytania, to pokazałam jej, że tutaj też jest kilka "zabawek" do pieszczenia Pupy. Basia ponownie łyknęła ze szklanki, położyła się i leżąc na wznak, patrzyła w sufit. Nie wiem, co tam wypatrzyła, ale nagle uniosła głowę, pytając, czy ja bym jej nie wypieściła jeszcze raz, ale również z Pupą. Popatrzyłam, po czyn skinęłam głową, ale po chwili stwierdziłam, że do takich pieszczot Pupa powinna być odpowiednio przygotowana.
Widząc jej zdziwienie, powiedziałam - chodź i poszłyśmy do łazienki. Rozłożyłam na podłodze duży ręcznik, mówiąc - klęknij i wypnij Pupę. Podeszłam do szafki, gdzie miałam gruszkę, nalałam do kubka trochę ciepłej wody i zrobiłam jej dwa razy klasyczną lewatywę. Kiedy się po niej umyła i przyszła do łóżka pokazałam jej zabawki, które mogę jej wsunąć w Pupę. Wybrała przywiezione przeze mnie z Hanoweru "Winogrono analne". Jest to 10 posrebrzanych kuleczek o średnicy 2,5 - 5cm. Każda z nich umieszczona na odpowiednio długim srebrnym łańcuszku, tak, że zawieszone wspólnie na agrafce dają wrażenie winogrona. Popatrzyłam, a ona stwierdziła, ile się da, tyle włóż. Kiedyś wsunęłam sobie w Pupę kilka śliwek węgierek, teraz zobaczę, ile zmieści się tych kulek, ale zacznij od tej, pokazując 4 z rzędu. Po chwili zapytała - a co będzie drugie, stwierdziłam - niespodzianka
Popatrzyłam na nią i mówię - no to wystawiaj Pupę. Kiedy mocno wypięła ją do góry przyklęknęłam za nią, sięgnęłam po balsam, napuściłam go trochę do rowka i sięgnęłam po pierwszą kulkę, średnica ok. 3,5cm, wpadła bez problemu, następna, średnica ok. 3,75cm również weszła jak po maśle, trzecia, o średnicy 4cm już wchodziła z lekkim oporem, ale weszła, czwarta jeszcze większa, 4,3cm już stawiała większy opór, ale ja jeszcze wepchnęłam, Basia zaczęła już pojękiwać, że jest pełna, wzięłam do ręki piątą, 4,5 cm i zaczęłam ją wpychać Początkowo nie chciała wejść, Basia już mocno jęczała, że jest pełna, ale ja zdecydowanym głosem poleciłam - pchnij, ona pchnęła, ja popchnęłam i weszła. Opadła na łóżko, rozcierając brzuch.
Kiedy już chwilę odpoczęła i trochę te kulki w sobie poukładała poprosiłam ja, aby ponownie wypięła się, szeroko rozsuwając nogi. W tym czasie, kiedy ona układała się, ja odwróciłam się do tyłu i wzięłam w rękę "Rasputina". Rasputin to imitacja penisa o długości ok. 17 cm, którego główka może rozszerzyć się z 3 na 4,5 cm. Przesunęłam kilkakrotnie swoją rękę po jej Cipce i czując, że jest mocno podniecona, przyłożyłam do gniazdka główkę Rasputina, po czym zaczęłam ja wolniutko wpychać. Basia czując napór zaczęła jęczeć, bo przecież w Pupie miała kuleczki, ale ja nie zważając na jej pojękiwania, pchałam dalej, aż poczułam mocny opór szyjki.
Wówczas, wsuwając i wysuwając, zaczęłam pokręcać pokrętłem tak, aby jego główka odpowiednio się powiększyła. Basia już tłukła rękoma o łóżko z podniecenia. Kiedy poczułam, że rozkręciłam go już zupełnie, zaczęłam jeszcze bardziej intensywnie go wsuwać i wysuwać.
Nie potrwało to zbyt długo i Basia w pełnym odlocie potwierdzonym mocnym krzykiem opadła na łóżko. Pozwoliłam jej dłuższą chwilę poleżeć, po czym wysunęłam z niej Rasputina, wówczas ona podniosła się, poszłyśmy do łazienki i wyjęłam z niej kuleczki. Weszła pod natrysk obmyć się, a ja wróciłam do sypialni. Kiedy przyszła, czekała na nią szklaneczka z drinkiem.
Obie wypiłyśmy po dobrym łyku, Basia jeszcze przez chwilę odpoczywała, po czym zbierając swoje rzeczy stwierdziła - było bardzo dobrze, ale na dzisiaj dosyć, kiedyś ja ciebie tak urządzę. Uśmiechnęłam się, mówiąc dobrze, zadzwoniłyśmy po taksówkę i pojechała. Po pewnym czasie przyszedł SMS potwierdzający, że szczęśliwie dojechała do domu i jeszcze raz dziękujący mi za "Obiad". Ja, będąc trochę pod wpływem alkoholu i mocno podniecona pieszczeniem Basi, postanowiłam teraz popieścić się sama. Po całym popołudniu byłam już mocno nieświeża, więc zaczęłam puszczać wodę do wanny, w umywalce pomyłam używane zabawki, powycierałam, pozbierałam pozostałe i poukładałam w kuferku.
W tym czasie wanna już się prawie napełniła i miałam zamiar do niej wejść, ale chciałam też wziąć coś do pieszczenia. Wybrałam przywiezione ostatnio z Berlina Bałwanka" jako zabawkę do Pupy i "Murzynka" do Cipki.
Bałwanek, to typowy pięciostopniowy, stożkowy, korek analny o długości 20cm i średnicy w nasadzie 5cm.
"Grubasek" to czarnego koloru sztuczny penis silikonowy. Niezbyt długi, 16 cm, ale z bardzo ładnie ukształtowaną główką i już od połowy mocno pękaty, 5cm.
Spokojnie weszłam do wanny, a kiedy już byłam cała rozgrzana, zmieniłam pozycje na klęczącą, przystawiłam do Pupy wierzchołek Bałwanka, stopkę przykleiłam do dna wanny i zaczęłam się na niego opuszczać. Początek był przyjemny, pierwsze dwie nierówności przeszły bez problemów, przy następnych musiałam już bardziej napierać, pod koniec czując, jak już mocno jest rozciągnięte wejście do Pupy. Ale po chwili cały Bałwanek już siedział we mnie. Przełożyłam się w pozycję leżącą i przez chwilę delektowałam się "wewnętrznym gościem".
Kiedy bałwanek już się "zadomowił" przyszła kolej na Grubaska. Przyłożyłam go do Cipki i zaczęłam wsuwać. Ale nie było to takie proste, bo w Pupie siedział Bałwanek. Widząc, że w takiej pozycji nie dam rady podniosłam się, jedna nogę wystawiłam za wannę i opierając Grubaska o krawędź wanny zaczęłam na niej siadać. Cipka rozciągała się wolniutko, ja czując to mocno syczałam ale po odpowiednim naporze wpuściła prawie całkowicie "drugiego gościa". Będąc tak wypełniona ponownie wsunęłam się do wanny, zanurzyłam całkowicie i jedną ręką dopychając Grubasa, drugą ręką zaczęłam pieścić swoją Łechtaczkę.
Na efekt nie musiałam długo czekać. Po jakiejś chwili takich pieszczot przyszło obłędne podniecenie i skurcz w dolnej części brzucha. Miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję. Jeszcze przez chwile poleżałam spokojnie, do czym wypuściłam z siebie "obu gości", opłukałam się i poszłam do łóżka. Długo jeszcze, leżąc w łóżku, czułam efekt tej zabawy, ale w końcu usnęłam.
W niedzielę, do południa, leniuchowałam, czując jeszcze w sobie "sobotnie figle", ale później wzięłam się do pracy, trochę podporządkowałam inne swoje sprawy, a przed wieczorem usiadłam i napisałam tę relację.
Pierwszy raz od dłuższego czasu postanowiłam prawidłowo wykorzystać urlop. Zaplanowałam go na wrzesień. Znajomi polecili mi Długopole Zdrój, zapewniając mnie, że jeżeli tylko będę chciała, na pewno odpocznę. A ja na pewno chciałam odpocząć. Zadzwoniłam do biura obsługi kuracjusza, bo tak to się nazywa, uzgodniłam szczegóły, wpłaciłam pieniądze i już mogłam jechać. Wkomponowałam się w turnus sanatoryjny trwający od 3 do 23 września. Na wszelki wypadek zarezerwowałam sobie swój pobyt do niedzieli, 25 września.
Zgodnie z ustaleniami, w sobotę 3-ego rano wsiadłam w samochód i po kilku godzinach jazdy byłam na miejscu. Zgłosiłam się do powyżej wspomnianego biura, zarejestrowałam się, otrzymałam klucz od pokoju, zgodnie z umową otrzymałam pokój jednoosobowy i zainstalowałam się w nim.
Było wcześnie po obiedzie, więc poszłam rozejrzeć się, co gdzie jest. Historii Długopola nie będę opisywała, bo jest w Internecie. Faktem jest, że jest to malowniczy zakątek Polski u podnóża Gór Bystrzyckich. Przez Długopole przechodzi główny szlak sudecki, a z Międzygórza i Międzylesia można robić szereg wyjść w góry. Było to jeden z powodów, dla których zdecydowałam się tam pojechać.
Samo uzdrowisko składa się z 4 domów uzdrowiskowych - Ondraszek, w którym mieszkałam, Mieszko, Dąbrówka i Fortuna oraz zakład Przyrodoleczniczy "Karol". Ponadto w Parku Zdrojowym Kawiarnia "Zdrojowa", kawiarnia "Horus" w dawnym kościele ewangelickim oraz restauracja "Pod kasztanami" tuż przy głównej drodze, sklep spożywczy, kiosk z prasą, przystanek PKP i PKS.
Ponieważ byłam bez obiadu postanowiłam wejść do tej restauracji i coś zjeść. Bardzo miła Pani Małgosia zaproponowała mi szaszłyk, zapewniając, że będzie mi smakował. No i miała rację. Ale spożywając jego usłyszałam, jak przy stoliku obok towarzystwo dyskutowało na temat wieczornego dancingu w Kawiarni "Zdrojowa". Zjadłam swój obiad i poszłam do pokoju odpocząć. Wieczorem ubrałam się i poszłam zobaczyć, jak wygląda taki dancing. Wzięłam lampkę wina i sok grejpfrutowy, usiadłam przy stoliku, chcąc posłuchać zespołu. Ale pojawili się jacyś panowie i nawet trochę potańczyłam.
Nie byłam do końca, bo chciałam się wcześniej położyć i odpocząć. W niedzielę rano stwierdziłam, że jest piękna pogada, była zresztą przez cały czas mego pobytu, więc popatrzyłam na mapę i zdecydowałam się iść na wycieczkę. Powyżej Długopola jest Przełęcz Spalona, a na niej schronisko. Wg przewodnika, wejście czerwonym szlakiem trzy i pół godziny. Nie miałam nic w planie, więc na nogi dobre skarpetki i adidasy, sztruksowe krótkie spodnie, bluzka, plecak i w drogę. Okazało się, że w przewidzianym czasie weszłam na górę i zrobiłam sobie odpoczynek w schronisku, co udokumentowane jest okolicznościowym stemplem.
Kiedy jadłam smaczne naleśniki z jagodami do schroniska przyszło dwóch panów - turystów, z plecakami, którzy, jak się okazało, też mieli zamiar odpocząć i przez Jagodną zejść do Długopola. Więc na nich poczekałam i razem zeszliśmy. Ta cała wycieczka to ponad 7 godzin marszu, więc wieczorem poszłam sobie na piwo do Horusa.
W poniedziałek miałam wizytę u Pani Doktor, uzgodniłyśmy zabiegi, a południe dostałam kartę zabiegów, a tam ktoś planował tak, abym miała cały dzień zajęty. Więc zaraz poszłam do Pań obsługujących zabiegi, aby z nimi te kwestie przedyskutować.
Okazało się, że mogę mieć łączone zabiegi, ale jeśli będę przychodziła o 7-mej rano. Dla mnie to nie stanowiło problemu i już od wtorku załatwiałam zabiegi rano, następnie śniadanie i cały dzień wolny. Tym sposobem miałam czas na spacery po górach, a ponieważ pogoda sprzyjała, wiecznie mnie nie było, rzadko zdążałam na kolację. Obeszłam wszystko, co można było z Międzygórza, Międzylesia, a nawet od Siennej i Kletna. Niestety, w większości musiałam swoje wyjazdy planować tak, aby dojechać i wrócić samochodem, bo na komunikację państwową nie było co liczyć.
W sobotę grali w Zdrojowej, więc poszłam potańczyć, ale już nie sama. Poszły ze mną dwie koleżanki z pokoju obok - Krysia i Aneta. Około godziny dwudziestej pojawił się na sali wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, jak się później okazało - miejscowy. W pewnym momencie podszedł do mnie, prosząc do tańca. Popijając sok grejpfrutowy spokojnie wytłumaczyłam mu, że z dużą przyjemnością zatańczę z tak przystojnym mężczyzną, ale wtedy, kiedy nie będzie od niego czuć alkoholu. Popatrzył, ale zmył się bez słowa. We wtorek znowu były tańce, poszłam do kawiarni dopiero około 8-mej. Okazało się, że on już czekał. Nie zdążyłam dojść do stolika, gdzie koleżanki rezerwowały mi miejsce, a już był przy mnie.
Oczywiście, tańcząc poprosiłam go, aby się pierwszy przedstawił, bo tak wypada. Miał na imię Marek. Ja też się przedstawiłam, podziękowałam mu, że nie czuć od niego alkoholu, zwracając jednocześnie uwagę, że mógłby też mieć czyste ręce. Odpowiedział, że jak się pracuje w lesie, to trudno mieć czyste ręce. Na to ja stwierdziłam, że nie kwestionuję stopnia ich spracowania, ale można je trochę domyć, a w szczególności brud pod paznokciami.
Nic nie odpowiedział, tylko mocno przytulił mnie do siebie, bo grali coś wolniejszego. Kiedy już zespół zakończył grę i kończył się wieczorek poprosiłam go, aby podszedł ze mną do baru, poprosiłam dwie pięćdziesiątki czystej wódki, jeden kieliszek podałam Markowi, drugi sama wzięłam i stukając się z nim wygłosiłam toast - dziękuję, że przyszedłeś dzisiaj trzeźwy. Popatrzył na mnie, a ja na to - no co nie napijesz się ze mną. Stuknął się, wypiliśmy, ja zapłaciłam i mówiąc Dobranoc zaczęłam wychodzić. Marek spojrzał i mówi, że teraz to jego kolejka. A ja na to - nie dzisiaj. On znowu - a kiedy, a ja na to - jak przyjdzie czas. I wyszłam. Podobno stał jak wryty nie wiedząc, co ma zrobić. Od znajomych później dowiedziałam się, że poszedł "Pod kasztany" i tam zamówił sobie piwo.
W czwartek ponownie grali i znowu poszłyśmy. Tym razem przy stoliku obok Marek siedział z drugim chłopakiem. Kiedy podchodziłyśmy, zaprosili nas do siebie Marek przywitał się ze mną i przedstawił kolegę - Mirka. Mirek był trochę niższy, niż Marek, na pewno starszy, ale za to bardziej krępy. Okazało się, że Mirek jest inżynierem i na stałe mieszka we Wrocławiu, a tutaj ma swój domek, do którego przyjeżdża na weekendy. Tym razem jednak udało mu się przyjechać wcześniej i kolega zaprosił go do kawiarni, mówiąc, że poznał "Wspaniałą dziewczynę".
Kiedy zespół zaczął grać Marek poprosił mnie do tańca. Miał czysta koszulę i czyste ręce. Popatrzyłam i znacząco przytuliłam się do niego. Zrozumiał i już tylko we dwoje tańczyliśmy. Kiedy przyszedł koniec zabawy, podeszła kelnerka niosąc na tacy trzy kieliszki wódki. Mirek postawił jeden przede mną, drugi dał Markowi i trzymając w ręce swój wniósł toast - za miłe spotkanie. Marek chciał powtórzyć kolejkę, ale ja stwierdziłam, że nie dzisiaj. Popatrzył, pytając kiedy. Spokojnie odpowiedziałam - jak przyjdzie czas.
Popatrzyli na mnie, wstaliśmy od stolika i ja wróciłam do pokoju. Sytuacja powtórzyła się w sobotę, ale panów było już trzech. Doszedł teraz Radek. Pewnie został uprzedzony, bo miał czystą koszulę i czyste ręce. Radek, tak jak Marek pracował w lesie przy wyrębie drzew. Był bardzo wysoki, jeszcze wyższy niż Marek i jeszcze lepiej zbudowany, a przede wszystkim miał duże dłonie i grube palce. No i powstał zespół, nas trzy i ich trzech. Taki układ trwał do końca turnusu, przy czym przy każdej okazji ja ich prowokowałam, dając na coś nadzieję, ale nie precyzując nic konkretnego. Przyszedł czwartek, 22 września, kończył się turnus, większość kuracjuszy wyjeżdżała. Kiedy kończył się wieczór, ja chłopakom powiedziałam, że ja zostaję jeszcze dłużej, możemy przyjść jeszcze w piątek potańczyć, a po tańcach mogę się z nimi napić wódki. Ponieważ wiedziałam, że często kontynuowali spotkanie "Pod kasztanami", myślałam, że tam pójdziemy, coś wypijemy i na tym się skończy.
Niestety, moje założenie było błędne. W piątek ubrałam się w luźne bawełniane spodnie, obcisły sweterek, na nogach wygodne półsłupki, zarzuciłam kurtkę i razem z koleżankami poszłam na tańce. Jak zwykle panowie czekali już na nas, zabawa trwała normalnie do dziesiątej. Kiedy skończyła się zabawa w kawiarni panowie przypomnieli mi, że obiecałam napić się z nimi wódki. Ja o tym dobrze pamiętałam, więc chciałam pójść Pod Kasztany. Ale Mirek stwierdził, że w jego domku będzie na pewno milej i sympatyczniej. Wsiedliśmy w samochód i po chwili byliśmy na miejscu. Dom ten widziałam wielokrotnie jeżdżąc do Bystrzycy, ale nie wiedziałam, że to Mirka.
Weszliśmy do środka, pięknie urządzony domek, na parterze salonik, mała sypialnia, kuchnia i toaleta z natryskiem, na górze dwie sypialnie, pokoik, z którego wychodziło się na taras i duża łazienka. Ewidentnym było, że wybudowanie i wyposażenie tego domku trochę kosztowało.
Mirek poprosił nas do saloniku, gdzie na środku stał zgrabny stół, przy nim cztery krzesła, zapraszając, abyśmy usiedli. Na stole stały dwa litry czeskiej wódki, kilka butelek wody mineralnej, kilka butelek innych kolorowych napoi. Oprócz tego stały cztery szklanki i cztery klasyczne literatki. Za nim zasiedliśmy Mirek poszedł do kuchni i przyniósł pojemnik z lodem.
Popatrzyłam na to, a oni na mnie i Marek stwierdził - teraz zobaczysz, jak piją ludzie z lasu. Po czym odkręcił pierwszą butelkę i nalał wszystkim po około trzy - czwarte do szklaneczek. Podał mnie, wznosząc toast - za naszą znajomość. Popatrzyłam, mówiąc, że to może dla mnie za dużo. Ale Marek stwierdził - pierwszy do dna, a dalej zobaczymy. Udało mi się jakoś tego pierwszego wypić, popiłam jakąś wodą i zaczęliśmy rozmawiać, co oni robią w lesie. Zaczęli opowiadać, jak wygląda wyrąb, ale po paru minutach Marek nalał druga kolejkę. Ja popatrzyłam, a on, że na drugą nogę, bo na jednej to tylko bocian stoi. Bałam się, że jak wypiję tą drugą szklaneczkę, to zacznie mi szumieć w głowie. Ale nie było wyjścia, znowu wychyliłam, popiłam woda i ponownie wróciliśmy do rozmowy.
Ale po pewnym czasie czuje, że mnie zaczyna rozbierać, więc zasugerowałam, że może by tak na tym dzisiaj skończyć. Na co panowie popatrzyli po sobie, po czym Radek stwierdził, że oni jeszcze dobrze nie zaczęli. Mirek wstał od stołu, zapalił boczna lampkę, który stał pod ścianą, podszedł do drzwi i zgasił górne światło.
Wówczas podnieśli się pozostali panowie i zbliżywszy się do mnie, poprosili mnie, abym też się podniosła z krzesełka i stwierdzili - przez dwa tygodnie bawiłaś się z nami w kotka i myszkę, teraz my zabawimy się z Tobą. W tym momencie już wiedziałam, co jest grane, przeleci mnie trzech facetów. Tutaj też się pomyliłam. Ponieważ szumiało mi w głowie, nawet nie próbowałam stawiać oporu.
Mirek stwierdził, teraz przejdziemy do sypialni, tam stało duże łóżko, do którego można było podejść z obu stron. Panowie zaczęli zdejmować mi sweterek, Marek odpiął staniczek, położył go z boku na stołeczku, po czym natychmiast zajął się moimi piersiami. Pozostali opuścili jednocześnie spodnie i majteczki, wcześniej zdjęłam buty i po chwili stałam ubrana w stopki na stopach. Marek przyniósł tace z napojami, panowie tym razem nalali po pół szklaneczki i podając mi moją wznieśli toast - za dobrą zabawę. Wypiłam, czymś popiłam i poczułam, jak jestem kierowana na łóżko. Kiedy już się położyłam, Radek i Marek stanęli po bokach, a Mirek, stanąwszy za łóżkiem zaczął ściągać spodnie. Kiedy je opuścił ujrzałam wcale nie małą pałkę, która się do mnie zbliża. Lekko rozsunęłam nogi, ale kiedy Mirek był blisko mnie, pozostali chwycił za kostki u nóg i unosząc je do góry, mocno rozciągnęli na boki, co dało Mirkowi możliwość swobodnego dostępu do mnie.
Na sam widok tej pałki Cipka zrobiła się lekko mokra, więc Mirek nie miał większych problemów, aby wejść we mnie. Poczułam go bardzo mocno w sobie, wypełnił mnie całkiem, a każde jego pchnięcie czułam, jak by chciał przebić mnie na wylot. Cipka się rozluźniła, zaczęła puszczać soki a we mnie zaczęło narastać podniecenie. Aż przyszedł moment, kiedy już jęczałam mocno dochodząc do pełnego zadowolenia i poczułam, że on też pęcznieje, a za moment silny wytrysk. Aż krzyknęłam w tym uniesieniu, Mirek się wysunął, mówiąc do mnie, naprzeciwko jest łazienka, idź się umyć.
Rzeczywiście, naprzeciwko była łazienka, na krześle leżały ręczniki, natomiast na wieszaku wisiał biały, frotowy szlafrok, więc umyłam się i owinięta i niego wróciłam do pokoju. Tam panowie czekali już na mnie z toastem. Wypiłam już bez namawiania pół szklaneczki i sama poszłam do sypialni, czekając, który będzie następny. Następnym był Marek, ale okazało się, że jego pałka jest znacznie większa, niż Mirka i kiedy wszedł we mnie jęknęłam bardzo mocno. Cipka była niby rozluźniona, a pomimo to czułam, jak rozpiera mnie na boki, a kiedy już wszedł zorientowałam się, że się nie mieści Natomiast jego to nie obchodziło. Ładował we mnie zdecydowanie całej siły. Ja już głośno jęczałam, czując, jak mocno jestem wypełniona, podniecenie narastało zdecydowanie za każdym jego pchnięciem, aż przyszedł szczyt potwierdzony moim jękiem przechodzącym prawie w krzyk.
Wysunął się, a ja ponownie poszłam do łazienki. Kiedy wróciłam, Radek już czekał na mnie Ułożyłam się, lekko rozsuwając nogi, on popatrzył na mnie, po czym zsunął szorty i zaczął przesuwać się w kierunku mojej Cipki. Ja lekko uniosłam głowę, po czym szybko ja opuściłam, jęcząc - nie. To co on trzymał w ręku i co zbliżało się do Cipki było niesamowicie wielkie. I moje obawy szybko potwierdziły się.
Dostawił się do Cipki i zaczął w nią wchodzić, a ja już darłam się, bo miałam wrażenie, że mnie rozdziera. Wepchnął się, czułam, jak napiera na szyjkę, a kiedy pchnął miałam wrażenie, że za moment ją przebije i wejdzie dalej. Każde jego pchnięcie czułam gdzieś mocno pod żebrami. Moment, kiedy szczytował potwierdziłam wrzaskiem, bo tak mocno go czułam. Wysunął się, a ja na drżących nogach poszłam się myć, myśląc, że to już koniec. Ubrana w szlafrok wróciłam do sypialni, pochyliłam się przy stołeczku, chcąc wziąć z niego swoje ubranie.
Nie zdążyłam się wyprostować, kiedy poczułam bardzo mocne uderzenie w pośladek, po chwili czyjeś ręce chwyciły mnie z tyłu za głowę, był to Marek i patrząc na mnie spytał, kto mi powiedział, że to już koniec. Zadysponował - teraz pijesz dalej z nami. Usiadłam na krzesełku, podali mi szklaneczke, mówiąc pij, wypiliśmy i czekałam, co będzie dalej. Panowie przez moment opowiadali, jak to jakąś kuracjuszkę wyciągnęli do lasu i co oni z nią tam robili. Odniosłam wrażenie, że chwalili się, ale później okazało się, że nie do końca.
W pewnym momencie tej rozmowy Mirek uniósł się, zsunął szorty pokazując mi, że mam się zająć jego pałką. Wstałam, przyklęknęłam przed nim i zaczęłam pieścić go ustami. W tym momencie jeszcze nie było problemu, ale za chwile poczułam, że zaczyna rosnąć. Ale zanim ja zdążyłam dobrze wziąć w usta Mirka pałkę poczułam, że czyjeś ręce zsuwają do góry szlafrok, odsłaniając moje biodra. Po chwili było jasne, czyjaś ręka zaczynała penetrować moją szparkę, a po chwili poczułam, jak któregoś palec zaczyna buszować w Cipce.
Domyśliłam się, że był to palec Radka, bo był bardzo gruby i mocno go czułam. Cipka była już wilgotna, kiedy poczułam jak wysuwa się, ale po chwili na wejściu do gniazdka poczułam dwa. Dwa palce Radka, to przynajmniej trzy inne, pchnął, a ja prawie wyprostowałam się, czując, jak rozpiera mi Cipkę. Kiedy Mirek poczuł, że jego pałka jest już odpowiednio sztywna, puścił moja głowę, mówiąc idziemy. Oczywiście poszliśmy do sypialni, gdzie pokazał mi, że mam zająć pozycje "na pieska". Kiedy już wypinałam Biodra poczułam, jak zaczyna sadowić się w Cipce jego pałka. Chwycił jedną ręką za biodro i mocno pchnął. Wypełnił mnie całą a każde jego pchnięcie czułam gdzieś bardzo głęboko. Po chwili chwycił mnie druga ręką i słychać było w powietrzu charakterystyczny odgłos odbijanych bioder. Ten odgłos robił się coraz szybszy, aż przyszedł ten wspaniały moment spełnienia, skwitowany przeze mnie bardzo głośnym jękiem.
Poszłam się umyć a wracając zobaczyłam, że w drzwiach sypialni czeka już na mnie Marek. Ale pałka Marka była zdecydowanie większa, niż Mirka, więc zaczęłam jęczeć już od początku, czując, jak wbija się bardzo głęboko we mnie. Miałam wrażenie, że za chwilę będę miała go gdzieś pod żebrami. Poczułam wzmocnione pchnięcia i strzelił we mnie bardzo mocno. Szłam do łazienki umyć się ze świadomością, że za chwilę będzie na mnie czekał Radek. Wracając, podeszłam do stołu, aby się czegoś napić, Radek już stał przy mnie, mówiąc - idziemy.
Poszliśmy wszyscy, ja ustawiłam się na łóżku, Radek już był za mną i zaczęła się zabawa wypełniania mnie. Wszedł trochę, a ja już głośno jęczałam, pchnął mocniej, a ja jeszcze mocniej, pchnął jeszcze raz, wypełnił mnie całą, ale samemu nie wszedł do końca. Pozostali panowie usytuowali się po bokach i zaczęli pieścić moje Piersi, szczególnie podszczypując Brodawki, a Radek kontynuował swoje. Po którymś pchnięciu Cipka rozluźniła się na tyle, że wszedł cały i zaczął się charakterystyczny odgłos odbijanych ciał. Towarzyszyło mu moje głośne jęczenie, kiedy próbował mnie prawie przebić. Aż przyszedł moment spełnienia i poczułam, jak wypływa z niego ten płyn namiętności. Skwitowałam to jękiem przechodzącym prawie w krzyk.
Umyta, w szlafroku, mając nadzieję, że to wszystko, bo zaczęłam ich już dobrze czuć w sobie, poszłam do pokoju, a tam następna kolejka do wypicia. Próbowałam oponować, że mi się już nic nie mieści. Po tym stwierdzeniu zobaczyłam dziwny wyraz twarzy Mirka, który stwierdził, no to zobaczymy, czy Ci się nic nie mieści.
Nie było go dłuższą chwilę, bo poszedł na górę, po czym po chwili woła nas, abyśmy szli do niego. Zwracając się do Radka powiedział, weź butelkę. Weszliśmy na górę, a tam w saloniku rozłożony na podłodze koc, a na nim zwinięty w formie wałka ręcznik. Mirek polecił położyć mi się na brzuchu, mając ten wałek na wysokości dolnej części brzucha. Kiedy już się tak ułożyłam, mając lekko wypiętą Pupę przykucnął przy mnie mówiąc " i tak swoje wypijesz" Widocznie panowie już to robili, bo Marek chwycił mi nogi, lekko je rozsuwając, Radek, tymi swoimi olbrzymimi rękoma rozciągnął mi pośladki a wówczas Mirek przyłożył mi do Pupy szyjkę od butelki i zaczął ją wsuwać. Próbowałam się ruszyć, ale żelazny uchwyt Radka na to nie pozwalał i po chwili cała szyjka od butelki już była w Pupie.
Kiedy już ją włożył, zaczął systematycznie pukać w denko, wychlapując jakąś część jej zawartości do mojego wnętrza. Nie wiem, jak długo to trwało, ale miałam świadomość, że po zbyt dużej ilości nie wstanę na nogi. Na szczęście Mirek w pewnym momencie przestał, wysunął butelkę z Pupy i popatrzył na jej zawartość, Stwierdził, że poszło mu nieźle, co oznaczało, że wlał we mnie określoną ilość wódki. Teraz było pytanie - ile i czy ja po tym się podniosę.
Ale nie miałam czasu nad tym się zastanawiać, bo zaczęły się dziać rzeczy inne. Radek pokazał mi, że mam położyć się na placach, ale nadal moje biodra miały być na tym wałku i rozsunąć szeroko nogi Tym sposobem pojawił się swobodny dostęp do Cipki. Widziałam, że Mirek jest już dobrze podniecony, więc myślałam, że zaraz wejdzie we mnie. Ale on zbliżył się do mnie, trzymając w ręku coś długiego. Okazało się, że jest to marchew. Normalna marchewa, ale słusznej wielkości i zanim się zorientowałam, już mi ją wsadził w Cipkę. Jęknęłam, kiedy mi ją wkładał, ale po chwili już przytrzymywał mi ją w środku, samemu natomiast przyłożył pałkę do Pupy, mówiąc - sprawdzimy, czy jest pijana.
Pałka jego nie była zbyt śliska i wręcz wdzierał się w Pupę, a ja darłam się, że mnie boli. Jego to nie interesowało, po chwili już siedział we mnie. Czułam go bardzo mocno, bo przecież w Cipce siedziała ta marchewa, ale on wszedł już we mnie cały, po czym zaczął swoje rytmiczne ruchy. Czułam go bardzo mocno, bo przecież leżałam na podłodze, na zwiniętym z ręcznika wałku, a pod sobą nie miałam żadnej amortyzacji. Mirek jeszcze kilka razy dobił swoimi biodrami do moich i poczułam, jak się spuszcza. Wysunął się, ale utartą już kolejnością, czekał w kolejce Marek. Lekko podniósł w górę biodra i bez problemów znalazł się w Pupie. On trochę się nasmarował. Znalazł się w Pupie, to nie oznacza, że nie było problemów. Czułam go tak samo bardzo mocno, rozpierał się we mnie na wszystkie strony, aż po kilku energicznych ruchach wystrzelił swoim strumieniem, który poczułam bardzo dobrze.
Wysuwając się pozostawił na szczęśćcie Pupę na tyle mokrą, że Radek mógł się do niej swobodnie dostawić. Ale jego pałka była największa, więc kiedy się we mnie wpychał, myślałam, że mnie rozedrze. Każde jego pchnięcie kwitowałam krzykiem, bo rozpychał mnie niesamowicie mocno. Aż wszedł, a ja czułam go gdzieś pod krzyżem i zaczął swoją jazdę. To był klasyczny tłok maszyny parowej. Pchał, to wypychał wszystko przed sobą, cofał się, to zasysał za sobą całe wnętrze. Było to niesamowite wrażenia. Jęczałam i krzyczałam, bo mnie to i bolało i sprawiało przyjemność. Aż tłok tej maszyny zaczął nabierać szybkości, ja już tylko darłam się, bo miałam wrażenie, że za chwile wszystko mi wewnątrz rozsadzi, po czym poczułam mocny wytrysk, po którym on się ze mnie wysunął. On się wysunął, a ja jeszcze przez dobrą chwilę czułam, jakby on we mnie był. Panowie poszli na dół, mówiąc, jak się umyjesz, to zejdź.
No i teraz był ten najważniejszy moment - wstanę czy nie wstanę. Wstałam, ale nogi miałam jak z waty, wyjątkowo miękkie. Wolniutko, trzymając się, czego mogłam, doszłam do łazienki, weszłam pod prysznic. Z początku poleciała zimna woda, to mnie trochę otrzeźwiło, ale nie za wiele. W dalszym ciągu nie mogłam swobodnie stać. Przytrzymując się armatury, jakoś obmyłam się, założyłam szlafrok i zaczęłam iść w kierunku schodów. Ale zejść już się bałam. Zaczęłam prosić, aby któryś pomógł mi zejść. Zlitował się Radek i przytrzymując się o niego zeszłam do pokoju. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po szklankę z jakąś wodą.
Widząc swoje ubranie myślałam, że to już koniec. Okazało się, że jeszcze nie. Mirek najpierw podał mi staniczek, z trudnościami, ale go zapięłam, a następnie sweterek, ten wciągnęłam przez głowę bez problemów.
Ale kiedy wyciągnęłam rękę po majteczki, Mirek stwierdził, że to jeszcze nie ta kolejność. Teraz stopki na nogi i buty. Nic z tego nie rozumiałam, bo przecież, aby założyć majteczki, a przede wszystkim spodnie, trzeba zdjąć buty. Ale ponieważ ledwo trzymałam się na nogach, więc usiadłam na krzesełku, założyłam stopki, buty i triumfalnie stanęłam prze Mirkiem.
A on w tym momencie wskazał głową na Marka i Radka. Odwróciłam się, ale jeszcze w tej chwili niczego nie rozumiałam. Oni stwierdzili, że to jest ich prezent dla mnie od "Chłopaków z lasu". Popatrzyłam, obaj mieli na rękach wyrzeźbione z drewna szyszki, Marek dłuższą i węższą, Radek krótszą i grubszą. Chciałam je wziąć od nich, ale oni cofnęli ręce pokazując głowami na Mirka. Obróciłam się do niego, patrzę, a przy nim stoi stołeczek ten z sypialni nakryte ręcznikiem. Popatrzył na mnie mówiąc - siadaj. No więc usiadłam. Teraz wstań i oprzyj się o stół. Było mi bardzo ciężko stać na nogach, ale wykonałam jego polecenie. On podszedł do mnie od tyłu i powiedział - wyjdziesz stąd mając te szyszki w sobie. Próbowałam się obrócić, ale mało co nie upadłam, więc ponownie chwyciłam się stołu. Usłyszałam, ja ci je trochę włożę, a później znowu usiądziesz na stołeczku.
Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Radek swoimi grabiami rozciągnął mi pośladki, a Mirek zaczął wsuwać mi w Pupę jedną z szyszek, zorientowałam się, że te dłuższą. Jęknęłam, czując, jak mnie rozdziera, kiedy mi ją wsuwał. Rzeczywiście, wsunął trochę i obrócili mnie przodem do siebie. Teraz Marek rozsunął mi mocno nogi a Mirek dostawił się z tą drugą szyszką do Cipki. Próbowałam się ruszyć, ale nie miałam siły. Po chwili poczułam, jak ją dostawił do gniazdka i mocno pchnął. Krzyknęłam z bólu, kiedy mi ją wpychał, ale on stwierdził, ze nie takie "Cacka" wsadza dziewczynom we Wrocławiu i wpychał dalej. Kiedy już obie szyszki miałam częściowo wsunięte w siebie panowie chwycili mnie pod ramiona i nakierowali na stołek, na którym moment wcześniej siedziałam, sadzając mnie na nim. Zdążyłam zaprzeć się rękoma o jego boki, a oni patrzyli, jak siadając nabijam się na te dwie szyszki. Jęczałam, bo przecież w Pupie jedna gruba, w Cipce druga jeszcze grubsza.
Panowie przykucnęli obok patrząc jak tracę siły i poluzowując ręce. Ja zaciskałam zęby i jęczałam, bo obie już mnie praktycznie wypełnił, a jeszcze całkiem nie usiadłam. Aż przyszedł moment kiedy już nie miałam siły, puściłam ręce i głośno jęcząc nabiłam się na nie całkowicie. Kiedy to zobaczyli, sami wyprostowali się, podnosząc mnie też. Mirek jeszcze raz swoją ręką dopchnął mi je, po czym powiedział, teraz możesz się ubrać. Ale aby się ubrać ponownie musiałam usiąść. Wolniutko usiadłam, ale i tak w ostatnim momencie zajęczałam, bo ponownie dopchnęłam te szyszki, ale pomogli mi zdjąć buty, nasunęli na nogi majteczki i spodnie, ponownie wstałam. Kiedy podciągałam majteczki Mirek chwycił je z przodu i z tyłu i prawie mnie w nich podniósł. Tym sposobem jeszcze raz dopchnął mi ten mój bagaż. Podciągnęłam spodnie i w tym momencie Mirek stwierdził - teraz już możesz iść do domu.
Ale do domu było przecież daleko. Marek dostał kluczyki i poszliśmy do samochodu. Wszyscy byli dobrze podpici, ale to już nie było dla mnie ważne. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Usiadłam w samochodzie, co też nie było takie proste i podjechaliśmy pod budynek, w którym mieszkałam. Przez całą jazdę czułam w sobie ten prezent otrzymany od "Chłopaków z lasu". Kiedy dojechaliśmy pod dom wszyscy wysiedli, Mirek poinformował mnie, że to on był głównym inicjatorem tego wieczoru, a szyszki, według jego dyspozycji, wystrugał jeden z chłopaków na Porębie, który zajmuje się trochę rzeźbiarstwem. Mówiąc to pożegnali się czule ze mną i odjechali.
Dochodziła godzina czwarta i drzwi od budynku były jeszcze zamknięte, więc musiałam dzwonić. Zeszła pielęgniarka, otworzyła, spojrzała, ale na szczęście nic się nie odezwała, ja trzymając się ściany doszłam do pokoju, otworzyłam drzwi, zrzuciłam buty i poszłam prosto do łazienki. Zrzuciłam spodnie, majteczki, puściłam ciepłą wodę i w jej strumieniu zaczęłam wyjmować te swoje "Prezenty". W miarę gładko je wyjęłam, opłukałam się i położyłam spać. Długo nie mogłam usnąć, czując ból podbrzusza, ale jakoś usnęłam. Obudziłam się, było prawie południe.
Chciałam wstać, ale okazało się, że nie jest to takie proste, dolna część brzucha bardzo mocno mnie bolała. Jakoś doszłam do łazienki, puściłam ciepłą wodę i zaczęłam go trochę masować. Wsunęłam rękę w krok, a tam boli Cipka, boli Pupa.
Wówczas przypomniałam sobie o swoich prezentach. Jak miała mnie nie bolec Pupa, skoro "jej" szyszka miała 18 cm długości i 3,5 cm średnicy w dolnej części, jak miała nie boleć Cipka skoro "jej" szyszka miała 16 cm długości i 5 cm średnicy prawie na 3 swojej długości. Delikatnie umyłam się, założyłam swój szlafrok, zrobiłam kawę i półleżąc popijałam, zastanawiając się, jak by to się skończyło, gdybym poszła od razu z Markiem do łóżka. Ale było to tylko gdybanie. Nie bardzo wiem kiedy, ale znowu usnęłam. Przyszedł wieczór i już trochę lepiej mogłam się ruszać, więc się ubrałam i zeszłam na kolację. Po kolacji poszłam do pokoju i zaczęłam szykować się do wyjazdu. Okazało się, że wolniutko, ale systematycznie udało mi się większość rzeczy spakować, tak, że w niedzielę rano, przed śniadaniem zniosłam wszystko do samochodu, zjadłam śniadanie i w drogę. Po paru godzinach byłam już w domu. Rzeczy złożyłam w moim pokoju, napuściłam wody do wanny. Dłuższą chwilę odpoczywałam, wyszłam, już czując się nieźle, naszykowałam rzeczy do pójścia do pracy i poszłam spać.
Tak zakończył się mój wyjazd sanatoryjny i mój urlop, z którego jest jeden wniosek. Na pewno w przyszłości będę bardziej ostrożniejsza w stosunku do "Ludzi lasu".
Jakiś czas temu na naszym osiedlu powstała Siłownia - Fitnes - Club. Przez dłuższy okres czasu jakoś mnie nie interesowała, bo prawdę powiedziawszy, specjalnie nie było ku temu potrzeby.
Mam 45 lat, ale nie będąc zarozumiałą, na tyle nie wyglądam z racji mojej postury.
Mam 150 cm wzrostu, 84 cm w biodrach, ważę 48 kg, i jak to, co poniektórzy mówią, płaska jak deska. Rzeczywiście, biust mam nastolatki, pomimo, że 20 lat temu urodziłam dziecko
i wykarmiłam je piersią, natomiast brzuszek mam wyjątkowo płaski. Nie jest to zasługa żadnej diety, bo żyję i odżywiam się normalnie, wcale nie gardząc słodkim, ale uwarunkowań genetycznych. Taka po prostu jestem.
Przechodząc pewnego razu jesienią obok tego klubu, bardziej z ciekawości, niż to co już powiedziałam, z potrzeby, weszłam do niego chcąc zobaczyć, jak to wygląda.
Od momentu wejścia zainteresował się mną, jak się przedstawił, instruktor Janek, pytając, co mnie interesuje. Instruktor Janek to młody mężczyzna wzrostu ok. 185 cm, w ramionach dwa razy szerszy niż ja w biodrach. Po prostu młody, dobrze zbudowany mężczyzna, przy którym ja wyglądałam groteskowo. Powiedziałam, że przyszłam popatrzeć, jak to wygląda. Instruktor Janek objaśnił mnie w funkcjach poszczególnych przyrządów, sugerując, że dla poprawy ogólnej kondycji mogłabym trochę u nich poćwiczyć.
Kondycji to mi nie brakuje, bo cały czas, tam gdzie mogę chodzę pieszo, wtedy, kiedy mogę, to jeżdżę na rowerze, a latem w górach, mając na ramionach wcale nie lekki plecak, przychodzę do punktu końcowego zdecydowanie mniej zmęczona niż moi dobrze zbudowani partnerzy.
Ale pomimo to powiedziałam, że się zastanowię i rzeczywiście, któregoś dnia, gdy za oknem zrobiła się już jesień i ani na rower, ani na spacer, poszłam do tego klubu zorientować się, co ja tam mogę robić.
Ponownie przywitał mnie Pan Janek i umówiliśmy się, że będę przychodziła w poniedziałek na godzinę 19-tą, na półtorej godziny ćwiczeń. Widząc, jak były poubierane panie, które ćwiczyły na sali, w najbliższy poniedziałek ubrałam się w strój sportowy i poszłam na ćwiczenia. Był to niewielki klub, w którym jednocześnie mogło ćwiczyć maksimum 10 osób, spełniający współczesne standardy, bardzo ładna, czysta toaleta i szatnia, w której były eleganckie ławeczki, na których można było usiąść, przebierając się.
Przyszłam, przebrałam się w strój do ćwiczeń i weszłam na salę. Przywitał mnie Pan Janek proponując mi najpierw parę minut na bieżni, a później kilka innych ćwiczeń zmieniając przyrządy. Nawet mi się te ćwiczenia spodobały i z czasem z przyjemnością zaczęłam na nią chodzić, poznając przy okazji kilka sympatycznych pań.
Można powiedzieć, że mam w swoim charakterze dwie wady, pierwsza, to nie lubię pośpiechu, wtedy, kiedy ten pośpiech nie jest uzasadniony oraz że czasami szybciej coś powiem, niż pomyślę. I właśnie te wady pewnego razu zmieniły w znaczący sposób zakres moich ćwiczeń.
Jak zwykle po ćwiczeniach weszłam pod natrysk, aby się opłukać i stojąc przed szafką spokojnie wycierałam się. W tym czasie wszystkie Panie wyszły a ja jeszcze się guzdrałam. W pewnym momencie do szatni zajrzał Pan Janek ubrany tylko w szorty, pytając, czy może zacząć już sprzątać. Odpowiedziałam, że jeszcze chwilę, zaraz skończę się wycierać. Pan Janek, chyba nie przewidując odpowiedzi zaproponował: "Może pomóc?" Spojrzałam i tutaj zadziałała moja druga wada, zanim pomyślę, powiem, więc odpowiedziałam: "A umiesz?". Na co Pan Janek stwierdził: "Zobaczymy" i zanim zdążyłam powiedzieć następne słowo już jego ogromne ręce leżały na moich plecach rozcierając na nich ręcznikiem resztki wody.
Ręce te systematycznie przesuwały się w dół, a gdy były na wysokości bioder nastąpił ruch obrotowy, ręcznik gdzieś odfrunął, zostałam obrócona przodem do niego i za moment jego ręce obejmowały mnie, jak żelazne obręcze. Spojrzałam i zobaczyłam rozpalone oczy dużego mężczyzny. W tym momencie zdenerwowanie ustąpiło ciekawości. Twarz Janka pochyliła się nade mną i za chwilę jego usta przywarły do moich ust. Zaczął się wyjątkowo namiętny pocałunek, podczas którego spływała na mnie błoga namiętność. Wyczuwając widocznie ten stan Janek, jedną ręką trzymając mnie, drugą ręką zsunął szorty, sam usiadł na ławce, po czym chwyciwszy mnie za biodra zaczął sadzać mnie. Nie chcąc spaść założyłam mu ręce na ramiona, jednocześnie rozsuwając nogi na boki.
Nastąpił moment, w którym moja Cipka znalazła się nad pałką Janka, a on jednym ruchem próbował wprowadzić ją we mnie. Ale tutaj zaczęły się problemy, bo okazało się, że mimo dużego podniecenia, moja Cipka jest na tyle wąska i ciasna, że ma problemy, aby w nią wejść. Janek spojrzał na mnie, ja na niego i syknęłam - pchaj. Trzymając mnie za biodra zaczął systematycznie wpychać się we mnie, wchodził, a ja czułam jakbym była rozdzierana. Wykonał jeszcze kilka ruchów i zorientował się, że już wypełnił mnie w całości, ale cały nie wszedł. Spojrzał lekko zdziwiony a ja poprosiłam - mocniej. No i stało się, poprawił delikatnie ręce chwytając mocniej moje pośladki i ruszył do szturmu. Samemu prężąc się dopychał mnie do siebie, systematycznie wbijając się we mnie. Moja Cipka, już rozciągnięta do granic możliwości, stawiała coraz większy opór, a on coraz mocniej napierał. Czułam go już gdzieś pod żebrami i coraz bardziej narastało we mnie podniecenie. Gdy już wbił się zupełnie we mnie miałam wrażenie, że jego pałka jest we mnie gdzieś wewnątrz, podchodząc aż pod gardło. Janek natomiast, trzymając mnie za biodra dociskał mnie do siebie, aż przyszedł moment wspaniałego spełnienia potwierdzony moim donośnym krzykiem.
Zaistniała sytuacja spowodowała, że od następnego razu już nie spieszyłam się pod natryskiem, a Janek chyba liczył wychodzące panie, bo gdy tylko wychodziła ostatnia, wchodził on, doprowadzając mnie do stanu odlotowego orgazmu.
Po pewnym czasie spytał, czy nie miałabym ochoty przenieść się z tymi swoimi ćwiczeniami na te same godziny, ale na czwartek, tyle tylko, że na innej siłowni. Nie czując żadnego podstępu, zgodziłam się. Janek podał mi adres i umówionego dnia pod ten adres pojechałam.
Za bardzo eleganckim ogrodzeniem był domek jednorodzinny, widać było, że jest w niego włożona niezła kasa. Zadzwoniłam, zabrzęczał domofon i weszłam, otworzyły się drzwi a na progu powitał mnie Janek. Przywitaliśmy się, poprosił abym zdjęła kurtkę i zeszliśmy do pomieszczenia niewielkiej siłowni. Na środku stał niewielki stół, w rogu atlas, po przeciwnej stronie ławeczka z wózkiem i bieżnia.
Ale to był tylko jego wybieg, bo od razu przylgnął do mnie swoimi mięsistymi wargami, jego język rozsunął moje usta a ręce zaczęły rozpinać moje ubranie. Specjalnie się nie broniłam i po chwili oboje staliśmy na przeciwko siebie całkiem rozebrani. Janek przesunął się, usiadł na ławeczce, szeroko rozsuwając nogi, zrozumiałam jego intencję, ale się jej bardzo bałam, bo rozmiar jego pałki mnie nadal przerażał. Oparłam ręce o jego uda i ostrożnie zbliżyłam się do tej pały, najpierw ją delikatnie liżąc, aż w pewnym momencie, ostrożnie, mocno rozwierając usta, wsunęłam ja do środka. Do tej pory Janek ani drgnął, ale w tym momencie lekko naparł, tak, że wsunęła mi się po samo gardło, Janek odczekał, aż wyrównam oddech i zaczął mi ją to wsuwać, to wysuwać. Ja jej miałam pełne usta, a tu ledwo co sama żołądź weszła.
Tym nie mniej te pieszczoty na tyle go podnieciły, że chwycił mnie pod ramiona, uniósł ku górze, a gdy moje biodra znalazły się na wysokości jego bioder poprosił, abym rozsunęła nogi. Wówczas zaczął mnie opuszczać, a jego pałka zaczęła wędrować w kierunku mojej Cipki. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on w tym momencie jedną swoja ręką skierował równo swoja pałkę w moja Cipkę, drugą przytrzymując mnie za biodra. Wyczuwszy ten moment zaczęłam się osuwać ciężkością swego ciała, czując jak nadziewam się na ta pałkę. I znowu było to mocne rozpychanie się, aż do pełnego wypełnienia, a dalej to już tylko obłęd namiętności wychodzący czubkiem głowy.
Od tej pory chodziłam na dwa treningi, w poniedziałki i w czwartki, starając się żadnego nie opuścić. Po jednym z treningów w czwartek Janek zapytał, czy nie mogłabym przyjść w przyszłą sobotę na brydża. Popatrzyłam na niego zdziwiona, informując go jednocześnie, że nie umiem grać w brydża. Wytłumaczył mi, że chciałbym, abym przyszła w charakterze hostessy, która by podawała herbatę lub kawę i robiła dobry nastrój. Nie bardzo wiedziałam, co to miała znaczyć i stwierdziłam, że się zastanowię.
W poniedziałek poprzedzający tę sobotę z brydżem, przed treningiem spytałam Janka, od której do której trwa ten brydż, powiedział, że od dziewiątej do drugiej, trzeciej, czułam, że w tym jest jakiś haczyk, ale z drugiej strony babska ciekawość nakazywała mi na tego brydża przyjść. Toteż, kończąc "ćwiczenia" powiedziałam, że się zgadzam, a szczegóły omówimy w czwartek. Tak też było, w czwartek, podczas naszych "ćwiczeń" potwierdziłam, że przyjdę i mogę być nawet wcześniej. Janek się zgodził sugerując godzinę osiemnastą.
Przyszła sobota i punktualnie o osiemnastej zadzwoniłam do drzwi, weszłam, a Janek długo mi się przyglądał. Miałam na sobie obcisłą bluzeczkę, na której wyraźnie odznaczał się staniczek oraz luźną i krótką spódniczkę. Na nogach wysokie szpilki. Stwierdziłam "jak hostessa, to hostessa". Janek próbował od razu mnie rozebrać, ale ja spytałam, czy mogę najpierw zobaczyć swoje dzisiejsze miejsce pracy. Do tej pory zaraz po wejściu schodziłam do części podpiwniczonej, nie wiedząc, co jest na górze. Wprowadził mnie do mieszkania, na parterze, po lewej stronie była kuchnia z rozsuwanymi drzwiami do salonu.
W salonie, w części przylegającej do kuchni duży stół i krzesła, natomiast w salonie duża narożna kanapa, mały podręczny stoliki, dwa fotele i kominek. Dalej po prawej stronie zaczynał się mały przedpokój, a z niego wejście w prawo do łazienki, w której była kabina natryskowa i umywalka, dalej WC i pokoik o charakterze gabinetu. Po przeciwnej stronie drugi duży pokój stołowy również z kominkiem, duży stół i krzesła, w jednym rogu narożna sofa, w drugim elegancka podręczna szafka.
Weszliśmy na górę, a tam zaraz w prawo wejście do łazienki. Powiedzieć, do łazienki to mało, pokój kąpielowy, w jednym narożniku kabina natryskowe sąsiadująca z kabiną sauny, po przeciwnej stronie wejścia duża umywalka, obok bidet, a w narożniku stolik i dwa fotele. Dalej były trzy różnej wielkości sypialnie, w jednej z nich Janek powiedział, że to jego, po czym przycisnął mnie do siebie i zaczął bardzo mocno całować, jednocześnie zdejmując ze mnie wszystko, położył na łóżku, prosząc, abym odwróciła się na kolana. Moja Cipka była już wilgotna, a pomimo to znowu był obłęd wciskania się, ale ten obłęd za każdym razem jest inny powodujący u mnie odlotowy orgazm.
Po tych pieszczotach ubrałam się, zakładając tylko majteczki, bluzeczkę i spódniczkę, Janek zasugerował, że rajtuzy mogę nie zakładać, w mieszkaniu jest ciepło to lepiej, żebym nie zakładała, bo mogą się podrzeć, po czym zeszliśmy na dół, omówić, co ja mam robić. Okazało się, że w lodówce są już kanapki przywiezione przez katering, trzeba będzie je tylko przenieść na blat w pokoju oraz przygotować, kawę czy herbatę, co kto będzie chciał. Napoje wystawimy tuż przed przyjściem gości. Poszłam zobaczyć, jak wygląda ten pokój do gry. W małym pokoju na środku, ustawiony był stolik, cztery wygodne krzesełka, pod oknem jakaś sofa, jakieś dwie szafki i to wszystko. Była prawie ósma, Janek stwierdził, że idzie się ogolić, umyć i ubrać. Poszłam za nim, rzeczywiście, zdjął wszystko, co miał na sobie, stanął przed lusterkiem i zaczął się golić. Ja nie byłam w stanie opanować się, wróciłam się do sypialni, szybko wszystko zdjęłam z siebie i poszłam do łazienki, on skończył golenie i mył twarz przy umywalce.
Chwyciłam ręcznik, rzuciłam na podłogę i wślizgnęłam się pod niego, spojrzałam, stał pochylony myjąc twarz a nade mną, jego dzwony i zwisająca, nie tak groźnie wyglądająca pałka. Podparłam się na rękach i jak ciele ssie krowę, tak ja uwiesiłam się ustami na jego pałce, mając ją nareszcie swobodnie całą w ustach. Ale ten stan nie trwał zbyt długo, Janek pochylony umył twarz, wytarł i nasmarował, po czym jedna ręką oparł się o blat umywalki, a druga ręką przytrzymywał moją głowę, znajdująca się w moich ustach pałka szybko zaczęła nabierać odpowiedniej wielkości i sztywności. Gdy już była mocno sztywna puścił mnie, popatrzył i powiedział, że za to, że mu przeszkadzałam w goleniu zostanę ukarana. Sięgnął ręką na półkę, wziął jakiś krem, posmarował mocno swoją pałkę, ale również całe moje krocze, po czym pociągnął mnie w kierunku, gdzie stał stołek, usiadł na nim, mnie obrócił placami do siebie i zadysponował "Rozciągnij mocno pośladki i siadaj Pupą."
Odwróciłam głowę, ale jego spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości, co mam zrobić. Jedną ręką mnie objął za brzuch, druga trzymał w pionowej pozycji swoja pałkę, ja rozsunęłam nogi, rękoma chwyciłam pośladki i przesuwając się do tyłu wyczulam moment, kiedy moja dziurka znalazła się nad jego pałką, po czym zaczęłam na nią napierać. Ale nie było to takie proste, bo dziurka w Pupie też była wyjątkowo mała. W tym momencie on chwycił mnie za biodra i docisnął, pałka wsunęła się w moją dziurkę, ja jęczałam, czując, jak mnie mocno rozciąga i wypełnia. Gdy już całkiem wszedł, miałam wrażenie, jakby ta jego pałka weszła mi gdzieś pod łopatki, w tym momencie zaczął się wyprężać i cofać, powodując, że ta pałka chodziła we mnie w tą i z powrotem, aż napęczniała ostatecznie i wystrzeliła we mnie swoimi sokami. Czułam wspaniale, jak się we mnie rozpływają, w tym momencie Janek podniósł się, dał mi mocnego całusa, podszedł do umywalki, umył się i zaczął się ubierać. Ja stałam na środku łazienki, trzymając się za pośladki, jakbym chciała jak najdłużej zatrzymać w sobie to, czym nie poczęstował. W końcu usiadłam na bidecie, umyłam się i zaczęłam się ubierać. Spojrzeliśmy na zegarek, było prawie wpół do dziewiątej.
Tuż przed dziewiąta przyszło dwóch młodych, przystojnych facetów, Janek ich witał, przedstawili się Marek i Wiesiek. Janek przedstawił mnie i zaprosił do pokoju, gdzie czekały drinki.
Za chwilę ponownie dzwonek, patrzę, ponownie dwóch facetów, Janek ich przywitał Adam i Heniek, przedstawił mnie i poprosił, aby weszli do pokoju. Ja spojrzałam na Janka i zapytałam "To ty nie grasz", na co Janek wziął mnie za rękę, zaprowadził do kuchni i wyjaśnił, że jest to turniej, w którym każdy gra z każdym, jest pięciu graczy, losują numery od jednego do pięciu, pierwszych czterech gra, piąty odpoczywa, gdy skończą grę, pierwszy przechodzi na miejsce drugiego, drugi na miejsce trzeciego, trzeci na miejsce czwartego, czwarty odpoczywa a na pierwsze miejsce wchodzi piąty.
Tym sposobem po pięciu grach turniej się kończy i jest podliczanie punktów, natomiast ja mam za zadanie pieścić się z tym graczem, który odpoczywa. Popatrzyłam na Janka, a on kiwnął głową mówiąc spokojnie : "Tak, tak, dzisiejszego wieczoru tych pięciu panów, wskazując również na siebie, jest Twoich". Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Janek stwierdził, że wyjaśnił mi wszystko jasno, a teraz idziemy na losowanie.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Janek wylosował piąty numer, a więc teraz miał wolne. W związku z tym zadysponował "chodź, zrobimy im drinki, a następnie pokażesz im swoja klasę", nie wiedziałam co to jest klasa, zrobiliśmy drinki i Janek poprosił mnie, abym poszła z nim do sypialni. Tam polecił mi zdjąć wszystko, co miałam i ubrał mnie w piękny, jedwabny przeźroczysty peniuar. Popatrzył i stwierdził, że ten strój będzie dzisiaj lepszy, od mojej spódnicy.
Zeszliśmy na dół, wzięłam tacę z drinkami i weszliśmy do pokoju. Panowie, widząc mnie, z wrażenia aż zawiesili grę, podałam każdemu szklaneczkę, Janek w tym momencie wziął mnie za rękę, podprowadził do sofy, zdjął peniuar i polecił wypiąć Pupę. Gdy już byłam w tej pozycji wszedł we mnie, nie obeszło się bez rozpierania mnie, a następnie, prawie podrywając do góry ładował ze wszystkich sił. Gdy szczytował, jęczałam w odlocie uniesienia. Janek poszedł do łazienki obok, a ja na górę, ledwo trzymając się na nogach, umyłam i zeszłam na dół.
Minęła niewielka chwila, a okazało się, że panowie skończyli grę, w tym momencie wypadał z gry Marek, spojrzał na mnie, chyba mu ta gra nie poszła, bo powiedział, że idzie się napić, a ja mam iść na sofę i wypiąć Pupę. Jeszcze dobrze nie odreagowałam od Janka, a tu już następny. Położyłam się zgodnie z poleceniem, on przyszedł, wbił się we mnie, żadna rewelacja, wlał, co mógł i znowu poszedł do kuchni napić się. Ja wzięłam w rękę swój peniuar i ponownie poszłam na górę umyć się, chwilę odpoczęłam na łóżku i zeszłam na dół.
Następny z gry wypadł Adam, chwycił mnie za rękę, i poszliśmy na górę. On położył się na łóżku Janka, pokazując jednocześnie, że mam na nim usiąść. Ale najpierw musiałam zdjąć jego szorty. Chwyciłam rękoma po bokach, uniósł biodra, zsunęłam, a moim oczom ukazała się, może nie za duża, ale za to na pewno pękata jego pałka. Usiadłam na udach, odpowiednio się przesunęłam, ręką ustawiłam sobie i zaczęłam siadać. Wówczas Adam chwycił mnie za biodra i docisnął do dołu. Pałka Adama w pierwszej chwili lekko zaparła się, po czym wsunęła, rozpierając moja Cipkę do granic niemożliwości. Adam chwycił moje nogi, pokazując, że mam je wysunąć do przody, co spowodowało, że już całkiem Cipka oparłam się na jego biodrach, po czym nastąpiło systematyczne ich podnoszenie i dociskanie. W momencie wytrysku mój odlot był absolutny. Zaczynało mi się to podobać.
Umyłam się, zeszłam na dół, a tu za moment podchodzi do mnie Henryk, również prowadząc na górę, ale do łazienki, polecił mi położyć na podłodze ręcznik i samemu też się położyć na brzuszku, po czym wyjaśnił mi, że on w spodniach to ma taki szpilorek, który ma chęć przenicować moją Pupę. Dlatego miałam leżąc płasko na podłodze rozsunąć swoje pośladki, on sięgnął po jakiś krem, nasmarował się i zaczął wsuwać się w moja dziurkę. Najpierw poczułam moment rozszerzania, a następnie wchodzenia, a gdy już na mnie leżał, to każde jego pchnięcie było takim, jakby za moment miał mnie przebić na drugą stronę. Nie da się ukryć, że była to również bardzo podniecająca zabawa.
Ostatnim był Wiesiek, ten też wziął mnie na górę, położył na łóżku, polecił rozłożyć nogi
i wszedł z całej siły, napierając nie tylko swoja pałką, ale również ciężarem ciała. A ponieważ też nie był ułomkiem, jęczałam, a ze wzrostem mojego podniecenia wzrastała również siła jęczenia, aż praktycznie oboje jednocześnie osiągnęliśmy orgazm.
Tym razem dłużej leżałam w łóżku, aż przyszedł Janek, mówiąc, że skończyli i czas podsumowań. Umyłam się, założyłam peniuar i zeszłam na dół. Wszyscy czekali na mnie z ogłoszeniem wyniku końcowego. Okazało się, że wygrał Adam, następny był Marek, po nim Janek, za Jankiem Wiesiek, a na końcu był Heniek. Wiesiek odczytał te wyniki z kartki, po czym Janek powiedział mi, że teraz ja kładę się na tym stole, unoszę nogi do góry, a oni w wymienionej kolejności będą we mnie wchodzili, przez chwile patrzyłam na Janka, ale, gdy zobaczyłam, że rozkładają już na stole ręcznik, nie miałam już żadnej wątpliwości, że to, co Janek powiedział, jest prawdą.
Położyłam się na brzegu stołu, Janek z Henrykiem chwycili moje nogi i unieśli je do góry, jednocześnie rozchylając mocno na boki, po czym zaczęła się jazda. Wchodzili we mnie w ustalonej kolejności, ładując, ile wejdzie, już przy drugim doszłam do orgazmu, przy Janku jęczałam w ekstazie odlotu, przy dwóch następnych już tylko myślałam, żeby mi brzuch nie wyleciał na zewnątrz, bo tak szalała macica.
Gdy skończyli, podciągnęłam się wyżej na tym stole, przekręciłam na bok, podciągając nogi i długą chwilę spokojnie leżałam sama nie wierząc, co ja przeżyłam.
Panowie poszli, Janek pomógł mi wejść na górę, długo się myłam, po czym wtulona w niego długo nie spałam. Obudziłam się, gdy Janek podstawił mi pod nos kubek kawy, popatrzyłam, uśmiechnęłam się i spytałam go, czy zna już termin następnego turnieju brydżowego.
Cholera, już 17 a ja dalej w biurze, przed tym zasranym monitorem i stertą papierzysków - myślała Kasia. Powinna być już w domu 2 godziny temu. Była wściekła jednak wiedziała że musi się tym zająć gdyż ostateczny termin zbliżał się nieuchronnie. Była głodna, oczy ją bolały i jeszcze ten brak kawy - że też musiała się dziś skończyć, złość ogarniała ją coraz bardziej. I ta Agnieszka, która jak zwykle zamiast pomagać jej w tym projekcie siedziała sobie spokojnie w domu popijając herbatkę. Była wściekła na siebie że pozwala sobą tak pomiatać, zawsze to ona zajmuje się wszystkim a wspaniała Aga, cholerna ulubienica szefa nie robi nic.
- Pani Kasiu, proszę na chwilę do mojego biura - odezwał się głos w drzwiach. Był to jej szef, facet po 50, całkiem przystojny, jeszcze nie łysy ale miał ten wyraz twarzy, taki odpychający, Kasia zawsze się go bała, a ich stosunki obracały się jedynie wokół codziennego "dzień dobry". Po jakichś 2 minutach żeby nie musieć z nim iść korytarzem Kasia oderwała się od jakże ciekawego zajęcia przewracania papierów i skierowała się w stronę jego gabinetu. Przed drzwiami z napisem Marek K.
przeszły ją tysiące myśli, czegoż ten facet może od niej chcieć, przecież ona odpowiada przed Pawłem i to on zawsze wszystko z nim załatwiał. A może chce mi dać podwyżkę, awans, cholera wiedziała że takie zastanawianie się nic nie da więc szybkim ruchem złapała za klamkę i weszła do biura szefa.
- Proszę usiąść - odezwał się Marek siedzący w swoim wielkim fotelu.
Kasia rozejrzała się po pokoju. Był całkiem duży, dwa wielkie okna, parę obrazów, szafa, wielkie biurko i jeszcze większy fotel - typowe biuro szefów z filmów - pomyślała lekko się uśmiechając. Marek tym czasem przyjrzał się jej dokładnie, a było na co popatrzeć. Kasia była 32 letnią mężatką, bardzo zgrabną o brązowych włosach, pełnych kuszących ustach, wielkich zielonych oczach i jeszcze większych sterczących do góry piersiach. Jej największym atutem były jednak nogi, wiedziała o tym,
dlatego często chodziła w krótkich spódniczkach - jedną z nich miała i dziś, bardzo kuszącą, przewiewną w kolorowe kwiatki, ponad sukienką ubrana była w białą bluzeczkę pod którą nie miała nic prócz piersi. Kasia usiadła naprzeciwko szefa, w niewielkim fotelu, nałożyła nogę na nogę i czekała.
- Zapewne zastanawia się pani dlaczego panią wezwałem? - odezwał się w końcu.
- Tak, słucham.
- Otóż... sprawa nie jest prosta... hmm pracuje pani w naszej firmie 5 lat?
- Tak.
- hmm... jak pani chyba zresztą wie szykuje się parę zmian w naszej firmie.
- Tak słyszałam coś o tym.
Czyżby awans, jakieś stanowisko kierownicze, może dostanę posadę Piotra - Kasia zaczęła kalkulować w myślach.
- hmm... trochę ciężko mi to pani powiedzieć... ale obawiam się, że będę musiał panią... zwolnić.
- Co?! - mina kobiety od razu zmieniła się z lekkiego uśmiechu na co najmniej zdziwioną.
- Przykro mi, przyszły ciężkie czasy, potrzebne są zwolnienia, przykro mi.
- Ale to ja odwalam pracę w naszym dziale, ja jestem odpowiedzialna za te wszystkie kontrakty z ostatnich lat, ja!
- Wiem, ale nie mam nikogo innego kogo mógłbym zwolnić. Przykro mi.
- Dlaczego pan nie zwolni Agnieszki? Ona nic nie robi, to ja zawsze odwalam całą robotę, potwierdzi to Piotr.
- No wie pani... pani Agnieszka wykonuje inne prace, nie mogę jej zwolnić.
- Niby jakie? - odezwała się już mocno oburzona.
Szef wstał i w ciszy wolnym krokiem obchodząc biurko usiadł na nim od strony Kasi pod ukosem.
- No wie pani różne.
- Proszę mi powiedzieć, mogę robić to samo, nawet lepiej tylko proszę mnie nie zwalniać... z mężem zaczęliśmy budować dom, mamy długi, kredyty czekają na spłatę, a jak stracę pracę, o jejku, proszę. Mogę robić cokolwiek.
- Cokolwiek? No wie pani to nie jest cokolwiek, to bardzo ciężka praca a nie jakieś duperele.
- Proszę, będę wykonywać swoje obowiązki plus to co robi Agnieszka, tylko niech mnie pan nie zwalnia - wydusiła z siebie Kasia prawie ze łzami w oczach.
- No jeżeli tak pani zależy i jest pani gotowa przyjąć nowe obowiązki.
- Tak, proszę mi tylko powiedzieć co mam robić - niecierpliwiła się Kasia.
- Agnieszka... robi mi loda - szepnął Marek lekko pochylając się w stronę Kasi z drwiącym uśmiechem.
- Co?! O to, to nie, nie ma mowy, nie zrobię panu loda! - z oburzeniem wrzasnęła Kasia.
- Nie to nie, jutro otrzyma pani wymówienie - i kolejny drwiący uśmiech zawitał na jego twarzy.
Kasia wręcz nie mogła uwierzyć w to co się stało. Była wściekła, nie chciała zdradzać męża ale cholera potrzebuje tej pracy, cały jej i męża świat legnie w gruzach, kredyty ich zniszczą, nawet jeżeli znajdzie inną pracę to i tak nie będzie tyle zarabiać, a pieniądze są im potrzebne od zaraz.
- Jakby to miało wyglądać? - wyszeptała cicho w stronę siedzącego na biurku szefa.
- No wie pani, bierze pani do ust...
- Tak wiem - przerwała Kasia - ale tylko raz i nikt się o tym nie dowie, dobrze?!
- Oczywiście kochanie, to będzie nasza słodka tajemnica.
I znowu ten jego uśmiech, miała ogromną chęć przywalić mu w tą jego parszywą gębę.
- Hmm... zamruczała cichutko pod nosem Kasia, kalkulując w między czasie że to przecież nie zdrada, nie będzie z nim uprawiać seksu, ale z drugiej strony jakby się jej mąż dowiedział to chyba by ją zabił.
- To jak kotku, rozepniesz mi spodnie? - Marek przesunął się na wprost siedzącej Kasi i siedząc rozłożył szeroko nogi.
Kasia już nic się nie odezwała, jedynie lekko podsunął i wyciągając ręce złapała za rozporek. Miała duże opory ale chcąc zatrzymać posadę musiała to zrobić. Powoli rozsunęła rozporek i wsadzając w jego spodnie rączkę wyciągnęła jego na wpół sterczącą maczugę. Mimo że jego penis nie był w pełnym zwodzie prezentował się całkiem nieźle. Kasia zaczęła lekko go ugniatać by już po chwili zobaczyć go w pełnej klasie. Penis Marka miał około 16cm, gruby, żylasty w zasadzie nie różnił się od penisa jej
męża, jednakże tego się brzydziła. Miała wielkie opory by przystawić do niego usta i zabierała się do tego bardzo powoli.
- No mała nie udawaj zakonnicy tylko bierz w usta i mocno ssij. Nie muszę Ci chyba przypominać że masz to zrobić lepiej od Agnieszki.
Kasia nachyliwszy się nad jego pałą musnęła go lekko językiem, poczym wsadziła jego główkę w usta i zaczęła rytmicznie poruszać głową. Jej prawa ręka powędrowała do nasady penisa i zaczęła nią mocno poruszać, lewą zaś złapała go za jądra i zaczęła ugniatać - chciała go jak najszybciej doprowadzić do orgazmu. Ssała najmocniej jak potrafiła, pluła na niego i mocno ugniatała. Marek natomiast był nie wzruszony jej staraniami, nie takie kurwy mu ciągnęły laskę, był długodystansowcem i
potrzebował czegoś więcej by dojść niż zwykłego mocnego ssania. Kasia ssała mu tak już z 5 minut, zaczęły ją boleć usta, ręka i kark. Cholera bydlaku, spuść się wreszcie - powtarzała w myślach. Jednak Marek nie miał zamiaru jeszcze dochodzić, chciał ją upokorzyć, kochał to robić.
- Hej mała może ściągniesz bluzeczkę?
- Nie! - warknęła kobieta i ponownie wsadziła go głęboko w usta.
- Nie denerwuj się słodka, chciałem Ci tylko pomóc bo coś Ci nie idzie. Jak pokażesz mi swoje piersi to może szybciej dojdę.
Kasia jednak wolała obciągać mu dłużej aniżeli pokazać swoje skarby takiemu bydlakowi. Szef jednak zaczął się niecierpliwić, złapał mocno kobietę za tył głowy i zaczął się w nią wbijać. Pieprzył jej usta jakby to była cipa. Kasia zaczęła się krztusić, z oczu popłynęła jej łza, była przerażona, to ona wolała kontrolować sytuacje. Marek tymczasem wbijał się w nią coraz mocniej, czasami tak mocno że nos Kasi dotykał jego brzucha. Chciała żeby przerwał jednak on był nie zmordowany. W pewnym
momencie Marek złapał Kasię za ramiona, mocno pociągnął do góry, obrócił i mocno przywarł do biurko, ustawiając się za jej zgrabnym tyłeczkiem.
- Nie proszę, nie rób mi tego! Błagam, pomocy! - oprawca jednak momentalnie złapał wrzeszczącą Kasię i zatkał swoją wielką łapą jej usta.
Kobieta leżała teraz na biurku brzuchem, mocno przygnieciona z wypiętym tyłeczkiem i nogami opadającymi poza blat. Mężczyzna szybko podniósł sukienkę i jednym mocnym ruchem rozerwał jej stringi. Była bezbronna jednak nadal próbowała walczyć, wyrywała się ale wiotkie ciało nie miało szans z silnym dorosłym mężczyzną. I w tedy go poczuła, wbił się w nią z całej siły aż po same jaja - zawyła z bólu. Marek zaczął szybko poruszać biodrami, jak maszyna, coraz mocniej, do końca, to znów
wychodził i wbijał się w nią spowrotem. Kasią jęczała, nie mogła krzyczeć, było jej jednak dobrze, Marek wiedział jak dogodzić kobiecie. Nagle puścił jej twarz i mocno złapał za włosy podciągając do siebie, drugą ręką złapał ją za pierś i zaczął mocno ugniatać. Kobieta odpływała.
-Tak właśnie tak, nie przestawaj! - krzyczała już głośno.
Jeszcze nigdy nikt jej tak nie pieprzył, to było niesamowite, jęczała mocno posuwana od tyłu.
- O tak dziwko, lubisz to! - sapał jej do ucha.
Posuwał ją tak dobre 10 minut, w niezmiennym tempie, z całych sił, oboje byli zalani potem. Markowi jednak znudziła się ta pozycja, złapał ją mocno, obrócił i położył plecami na biurku zadzierając jej zgrabne nogi do góry. Nie czekał, od razu wbił się w nią z całych sił i zaczął swój galop. W tej pozycji miał swobodny dostęp do jej piersi, które mocno ugniatał. Patrzył na jej nagie ciało, falujące piersi i gorącą, lekko owłosioną cipeczkę w którą co rusz wbijał się jego ogier.
- Co tu się dzieje? - Usłyszała Kasia jakby przez mgłę.
To był Piotr, stał w drzwiach i przyglądał się jak szef posuwa jego koleżankę z pracy.
- Przyłączysz się czy będziesz tak stał jak ciota? - mówiąc to szef zaczął jeszcze mocniej trzymać i posuwać kobietę.
- Nie proszę, zostawicie mnie! - Kasia mocno się wyrywała jednak silne owłosione ręce oprawcy bez najmniejszych problemów panowały nad sytuacją.
Piotr był już przy nich, jednym ruchem ściągnął spodnie, wskoczył na biurko, chwycił Kasię za głowę i zapakował penisa w jej gorące usta aż po same jaja. Kobieta zawyła czując jego pałę w gardle, nie mogła jednak nic zrobić, poddała się jego zabiegom. Paweł po kilku ruchach w jej gorących ustach doszedł, strzelił mocno do jej gardła, musiała przełknąć, podobało się jej to jednak. Marek tym czasem nadal pracował w jej cipce, wbijał się w nią z całych sił jak oszalały, Kasia odpływała, jej
ciałem wstrząsnął ogromny orgazm, telepała się, miała skurcze ciała. To co działo się z Kasią miało i wpływ na Marka który po kilku ruchach w jej spazmach zaczął dochodzić. Złapał kobietę za szyję, ściągnął z biurka i nakazał ssać. Kobiecie po takim orgazmie ciężko się było za to zabrać, dlatego ponownie złapał ją za tył głowy i zaczął posuwać. Dochodził, teraz to jego ciałem przeszły skurcze. Wystrzelił jej prosto w usta, mało co a by się zakrztusiła, musiała przełykać jego spermę, jednak w
tym momencie nie miała żadnych oporów. Łapczywie ssała i oblizywała jego pałę ze spermy.
- No nieźle mała, byłaś niesamowita! - Marek obrócił się i skierował w stronę swojego fotela wyciągając w między czasie cygaro którym poczęstował również Piotra.
Dopiero teraz do niej dotarło co zrobiła. Oddała się tym bydlakom, zamiast protestować, walczyć z nimi cały czas, dała im się zerżnąć bez sprzeciwów.
- To skarb mieć kogoś tak kreatywnego i chętnego do współpracy w firmie hehe, to byłby grzech zwalniać kogoś takiego jak ty hehe doprawdy uwierzyłaś że chcę cię zwolnić? - szef śmiał się jej prosto w twarz.
- Ty bydlaku, nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć, skurwiel z ciebie! - krzyczała ze łzami w oczach.
- No i po co te nerwy przecież ci się podobało - obaj mężczyźni warknęli śmiechem.
Kasia ubrała szybko sukienkę i wycierając twarz z resztek spermy wybiegła z biura szefa w stronę wyjścia.
Przez noc nie mogła zasnąć, ciągle myślała jaka była głupia. Przez następne trzy dni nie poszła do pracy, była wściekła i roztrzęsiona, jej mąż to zauważył, ona jednak nie mogła mu nic powiedzieć, nikomu nie mogła, miała ochotę pójść na policję jednak tego nie zrobiła, bała się reakcji męża, rodziny, kolegów z biura. Po trzech dniach wróciła do pracy, koledzy i koleżanki rozpytywali ją dlaczego jej nie było, ona jednak subtelnie broniła się chorobą. Usiadła przed biurkiem, leżały tam
niedokończone papiery z tego jakże feralnego dnia, włączyła komputer, na pulpicie zobaczyła dziwny nowy folder którego wcześniej nie było, zajrzała do niego. Był tam jakiś plik wideo, włączyła go - o kurwa! - wrzasnęła w myślach - ten bydlak wszystko nagrał, kamera skierowana była z szafy, widziała siebie robiącą loda, ogarnęła ją wściekłość. Biegiem wkroczyła do gabinetu szefa.
- Ty skurwielu!
- O witam panią Kasię, właśnie o pani rozmawialiśmy.
W pokoju był szef i Paweł, oboje z drwiącymi uśmiechami.